Perełki z PRL-u
Nie bez kozery nasze warsztaty nazywają się „Nie ma brzydkich mebli” (TUTAJ znajdziecie informacje o najnowszych terminach). Do pracowni czasem trafiają naprawdę zniszczone i nieciekawe meble. Przechodzą tak znaczącą metamorfozę, że nawet ich właściciele nie mogą uwierzyć, by udało im się wcielić w życie bajkę o Kopciuszku.
Same też pokazujemy, że nawet maszkaronom z początków lat 90., przy odrobinie wyobraźni, można nadać drugie życie (zobaczcie na naszym blogu choćby przykład „bodzio-hacking”, czyli jak stuningowałyśmy szafkę z MDF).
Ale to nie znaczy, że ratujemy tylko beznadziejne przypadki. Do warszawskiej pracowni przy ul. Mińskiej 65 trafiają też prawdziwe perełki. Meble zgrabne, o ciekawym designie i niezłym wykonaniu, wymagające drobnych napraw i odświeżenia.
Właśnie takie meble odnawiali uczestnicy naszych ostatnich warsztatów.
Szafki nocne z PRL
Od dawna przekonujemy Was do mebli z PRLu. Czy to krzesła, fotele czy komody – dizajn z tamtego okresu ma się dziś świetnie. Nie tylko dlatego, że to właśnie meblami na wysoki połysk zagracone są piwnice i strychy naszch rodziców czy dziadków. Stylistyka PRLu kojarzy nam się z dzieciństwem, przedmioty z tamtego okresu darzymy więc sentymentem. Ale to nie wszystko. Wytrzymałe, zgrabne, użyteczne projekty świetnie sprawdzały się tak w epoce „niedoborów mieszkaniowych” w PRL, jak i dziś, w dobie szalejącego franka i mieszkań drogich jak przysłowiowe zboże. Nie dziwne więc, że coraz więcej osób takimi właśnie meblami chce urządzać swoje mieszkania.
Odnawiamy szafki nocne
Karolina na warszaty przyprowadziła całą rodzinę – własny mebel przyniósł zarówno mąż jak i syn… Młody najpierw całkiem dzielnie szlifował, ale potem stwierdził, że machanie papierem ściernym w tę i we w tę to straszna nuda. On woli więc wcinać kanapki i zwiedzać przepastne korytarze starej drukarni.
Na szczęscie z jego mebelkiem pomogli rodzice i ostatecznie wszystkie trzy szafki nocne przeszły kompletną metamorfozę.
Bliźniaki
Wszystkie trzy szafki nocne pochodziły z lat 50. i były na szczęście zrobione zanim na dobre rozpanoszył się lakier na wysoki połysk. Ten „skurczybyk” jest nie do zdarcia, z jego usunieciem na pewno nie dalibyśmy sobie rady w ciągu jednego przedpołudnia.
Jako, że meble były tylko polakierowane cienką warstwą specyfiku, który czas zdążył nadgyźć, to do odsłonięcia forniru wystarczyły papier ścierny i szlifierka. (TUTAJ przeczytacie o najważniejszych sposobach oczyszczania mebli.)
Pamiętajcie o tym, że zdzieranie starych powłok zaczynamy od grubszego a kończymy na drobnoziarnistym papierze ściernym. Trzeba uważać, by nie przesadzić – bo fornir nam się porysuje, albo wręcz zupełnie przetrze. Polecamy dla początkujących papier o gramaturze 100-120. Lepiej trochę się zmęczyć szlifując mebelek dłużej, niż zrobić mu krzywdę.
Czas na wosk
Po oszlifowaniu mebel odpylamy i przecieramy wilgotną szmatką.
Jak poprawnie zawoskować mebel?
Wosk to bez dwóch zdań nasz ulubiony środek do zabezpieczania mebli. Można go nakładać na drewno za pomocą pędzla, a potem polerować, ale my polecamy użyć bawełnianej bądź filcowej szmatki. Wcieramy specyfik w drewno i czekamy aż wyschnie. Potem czynność można powtarzać nawet kilka razy. Im więcej warstw wosku, tym mebel gładszy i bardziej błyszczący. (TUTAJ poczytacie więcej o woskach i woskowaniu).
Szafki gotowe!
Meble Karoliny i jej męża miały być saoute – w kolorze czystego drewna, podkreślonego jedynie mahoniowym odcieniem wosku.
Ale gdy nasza uczestniczka zobaczyła, jak inni szaleją z kolorami w czasie warsztatów, sama też postanowiła mały fragment szafek nocnych pomalować. Wybór padł na piękny, głęboki kolor farby kredowej z serii Vintage od Autentico o nazwie Byzantine.
To jest jeden z naszych ukochanych odcieni. Ciemnoniebieski z delikatną nutką zieleni pięknie wygląda zarówno w mocno nasłonecznionych jak też w ciemniejszych pomieszczeniach.
Drewno, granat i miedź
Klor ładnie podkreślił ciepły odcień drewna. A w połączeniu z miedzianymi gałkami od ReGałka całość zyskała elegancki i zarazem nowoczesny wygląd.
Pamiętajcie, że farby kredowe należy po wyschnięciu zawoskować, albo pomalować lakierem ściernym (TUTAJ piszemy więcej o farbach kredowych) dzięki czemy będą naprawdę dobrze zabezpieczone.
Szafka numer 2.
Syn Karoliny do swojej szafeczki wybrał bardzo nieoczywisty odcień Dark Chockolate także z farb Autentico. Ciemnobrązową z lekkim odcieniem szarości farbą zostały pomalowane tylko nóżki i blat, który nie był w najlepszym stanie. Warstwa farby i wosku okazała się lepszym zabezpieczeniem niż sam tylko wosk. Drzwiczki, choć miejscami zbyt mocno wyszlifowane postanowiliśmy zawoskować. Szkoda byłoby ukrywać tak piękne słoje.
I niech Was nie dziwi, że na szafce nie pojawił się jaśniejszy odcień. Przecież dorastającty chłopak nie będzie się bawił w pastele ;-). Całość dopełniły jasne, porcelanowe gałki z cyframi od ReGałki.
I znowy wyszło z klasą, tym razem w lekko industrialnym stylu.
Szafka numer 3.
Ale to nie koniec szafek nocnych na naszych warsztatach. Z pięknym mebelkiem z lat 60. pojawiła się też inna uczestniczka Agnieszka. Zgrabny nakastlik na nóżkach od razu wpadł nam w oko.
Maseczka musi być
Z tym delikwentem nie było już tak łatwo. Do usunięcia starej powłoki lakieropodobnego specyfiku potrzeba było czegoś więcej niż tylko papieru ściernego i siły mięśni. Potraktowałyśmy go żrącym żelem do usuwania powłok.
Po zdarciu wszystkich warstw i odsłonięciu forniuru trzeba było mebel przeszlifować, odpylić i dokładnie umyć. Najlepiej preparatem odtłuszczającym.
Co dwie głowy to nie jedna
Oczyszczanie odsłoniło ładne słoje, okazało się, że nakastlik (swoją drogą ciekawe czy u Was też tak mówi się na szefeczki) nie miał ubytków i właściwie można go było już tylko zawoskować. Ale Agnieszka chciała też mieć akcent kolorystyczny na meblu. Padło na turkusowy.
Mebel gotowy
W precyzyjnym malowaniu mebli – czy to z użyciem szablonów czy też w modne od kilku sezonów geometryczne wzory, najważniejsze są… taśmy. Dobre taśmy, takie, które nie będą przeuszczać farby, ani zostawiać śladów to – wierzcie nam – prawdziwy skarb. Od lat testujemy wyroby marketowe i zdarza się, że zawodzą. Robią się zacieki, wzory są nierówne. Najlepsza do precyzyjnego odznaczania fragmentu do malowania jest taśma izolacyjna – ale to duży wydatek, biorąc pod uwagę, że zazwyczaj taśmy sporo się zużywa na jeden mebel. Wydajniejsza i prawie równie niezawodna jest za to różowa taśma od Tesy. Naprawdę warto w nią zainwestować.
Szafki po metamorfozie
Ostatecznie farbą kredową pomalowany został środek szafki i uchwyty. Delikatne, turkusowe linie świetnie pasują do modernistycznego mebla.
Agnieszka rozważała jeszcze malowanie nóżek, ale tym razem wspólnie uznałyśmy, że less is more i kolor zawędrował jeszcze tylko do środka szafki.
To zdecydowanie nasz faworyt ostatnich warsztatów, choć musimy przyznać, że nie było łatwo wybrać. W kolejnych wpisach pokażemy wam jeszcze dwa piękne stoliki rtv.
A Wam która z szafek nocnych najbardziej się podoba?
Jeśli macie w domu podobne meble, któtre czekają na drugie życie, wpadajcie do nas na warsztaty. Na najbliższy, majowy termin jeszcze są wolne miejsca!
Piszcie do nas na: [email protected].
Wasze M.