Malowanie pokoju przedszkolaka. Test pistoletu natryskowego

Entliczek pętliczek, czerwony stoliczek… Znacie taką wyliczankę z dzieciństwa? Za mną chodziła przez ostatnie kilka miesięcy. Kiedy kupiliśmy dom wiadomo było, że czeka nas remont. Ale trudno się było do niego zabrać. To był trudny rok, więc chodziliśmy, rozmyślaliśmy, wyliczaliśmy i jakoś się to wszystko nie składało.

Właściwie mieliśmy dwa podstawowe problemy: czas i pieniądze. Czyli, jak przy trójce dzieci sprawnie zorganizować remont któregoś z pomieszczeń nie rujnując domowego budżetu. Jako Majsterka postawiłam sobie trochę za punkt honoru, że zrobimy to sami. Po kilku debatach i kolejnych wizytach w marketach budowlanych lekko kompulsywnie zdecydowaliśmy, że na początku zrobimy pokój dla Leona, który w tym roku poszedł do przedszkola.

Pokój Leona przed malowaniem: jaskrawy kolor, wielki kaloryfer, brak miejsca na przechowywanie

No ale nie stać nas było na to aby poświęcić remontowi kilka tygodni. Najbardziej problematyczne ze względu na czas wydawało nam się malowanie, więc doszliśmy do wniosku, że czas wypróbować malowanie natryskowe. Uprzejmy pan w markecie budowlanym skierował nas do „alejki 34” no i wybraliśmy ze skromnej oferty dostępnej od ręki pistolet natryskowy Wagner w400. No i muszę Wam powiedzieć, że to była miłość od pierwszego naciśnięcia spustu. Ale po kolei.

Jak przygotować pokój przed malowaniem?

  • Przed malowaniem umyłam dokładnie ściany mydłem malarskim. Niestety w pokojach przedszkolaków różne rzeczy bywają na ścianach, a to kredki, farby ale trafi się też serek czy czekolada…. Szorowanie było więc konieczne. Trzeba porządnie odtłuścić ścianę, żeby na nowej farbie nie wychodziły plamy.
  • Nasz dom zbudowany jest z tzw. gazobetonu (betonu komórkowego), ściany nie były normalnie gipsowane tylko poszła na to płyta kartonowo-gipsowa. Z jednej strony było to ułatwienie dla robotników, a z drugiej teraz dla nas jest to wyzwanie. Po pierwsze, ponieważ ciężko jest załatać każdą dziurę. Po drugie, bo nie łatwo powiesić cokolwiek na ścianie: jeśli już coś wieszamy, zazwyczaj używamy kołków, żeby mieć pewność, że nic nie spadnie nam na głowę razem ze ścianą. Tu mogę Wam polecić kołki duopower Fishera – mają tą zaletę, że rozpoznają podłoże i dostosowują się do niego. Czyli jeśli jest to zwykły beton, zachowują pierwotny kształt, a jeśli wykryją karton-gips to się odpowiednio rozszerzają. Do lekkich rzeczy używam z kolei rozwiązań, przy których nie muszę nic wiercić, wystarczy nakleić.
  • Gdy mamy załatwione mycie i usuwanie zbędnych dziur i otworów, to ściany trzeba było jeszcze zagruntować. I to był pierwszy z testów naszego pistoletu Wagner w400. Jak na pierwszy raz, pojechaliśmy po bandzie, czyli jak prawdziwi Polacy nie przeczytaliśmy instrukcji. Uruchomiliśmy sprzęt i mieliśmy nadzieję, że pójdzie samo. I poszło jak zły, pistolet był nastawiony na największą moc/przepustowość i nagle zupełnie innego znaczenia nabiera powiedzenie „nie tracić gruntu pod nogami”.

Jak używać pistoletu natryskowego?

Przed uruchomieniem sprawdźcie ustawienia fabryczne. To pierwsza lekcja, którą bardzo szybko nadrobiliśmy. Do kolejnych kroków podchodziliśmy już  z większą rozwagą i instrukcją w ręku.

Do samego pistoletu producent dołącza specjalny plakat, na którym ustawiamy odpowiednią moc pracy i kierunek strumienia (pion czy poziom). Warto takie testowanie parametrów zaplanować sobie, jako rutynowe sprawdzanie przed każdorazowym uruchomieniem sprzętu.

Malujemy pionowo czy poziomo?

No i właśnie, jaki kierunek malowania wybrać? Sufit łatwiej mi się malowało, gdy wyrzut farby był w strumieniu poziomym (góra-dół). Łatwiej też było utrzymać linie oddzielające kolory pomiędzy sufitem a ścianami.

Z kolei przy ścianach zmieniałam ustawienie na natrysk pionowy (prawo-lewo). Po nauczce z gruntem, pracowałam już na ustawieniu poziom 5-6. Poza tym pamiętajcie, że żeby nie było zacieków musicie zachować mniej więcej stałą odległość od ściany (około 20 cm) i pracować całą ręką, a nie tylko nadgarstkiem.

Po kilku minutach była to sama przyjemność. Całe pomieszczenie dwukrotnie pomalowałam sama w ciągu 1,5 dnia (musiałam robić przerwy na karmienie, bez tego poszłoby szybciej).

Malowanie narożników i końcówki do pistoletu

Narożniki, obszary przy listwach przypodłogowych oraz odcięcie przy suficie to problematyczne miejsca, które przy malowaniu tradycyjnym zajmują najwięcej czasu. A gdy używacie pistoletu okazuje się to banalnie proste. Dokładne pomalowanie narożników zajmuje dosłownie chwilę. Ja postawiłam sobie dodatkowe zadanie i robiłam łączenie kolorów właśnie w rogach pokoju. No i jak to zrobić, żeby nie nachlapać na sąsiednią ścianę?

Z pomocą przyszła mi taśma w komplecie z folią zabezpieczającą, bardzo szybkie i precyzyjne rozwiązanie. Taśma zapewniła odpowiednie odcięcie, a folia ładnie przylegała do ściany dzięki czemu, nie było problemu z pryskaniem.

Efekty specjalne na ścianie

Nie sztuką jest przetestowanie sprzętu i zamalowanie całego pomieszczenia na jeden kolor, ja chciałam sprawdzić jeszcze możliwości tego sprzętu w zadaniach specjalnych. Jednym z najmodniejszych efektów we wnętrzach jest efekt ombre, więc dlaczego nie dać go na ścianie? Test przeszedł pomyślnie, wystarczyło pobawić się odległością, z jakiej pryskamy farbą na ścianę i ustawieniami kierunku malowania. Może nie jest to najbardziej spektakularny efekt, jaki widzieliście, ale na pewno zadawalający w stosunku do czasu jaki na niego poświęciłam.

Nie będzie to odkryciem, że malowanie pistoletem natryskowym samo w sobie jest zdecydowanie szybsze niż malowanie wałkiem (TUTAJ przeczytacie poradnik dotyczący wałków do malowania) czy pędzlem. Natomiast to, na co trzeba zwrócić szczególną uwagę, to zabezpieczenie tych powierzchni, których nie chcemy malować. Zdecydowanie trzeba się do tego przyłożyć i warto zainwestować kilka złotych więcej w taśmy i folie zabezpieczające. Od naszej precyzji zależy efekt końcowy.

Inne zastosowania pistoletu natryskowego

Jakiś czas temu pokazałam pistolet Wagner w400 na naszym Instagramie i dostałyśmy wtedy mnóstwo pytań o to, czy nadaje się on do malowania mebli. Żeby móc odpowiedzieć na to pytanie chciałam jeszcze sprawdzić inny rodzaj farby i malowanie na drewnie. Co prawda nie ryzykowałam na żadnym meblu, który stoi w moim domu, do tego potrzebuję jeszcze trochę poćwiczyć, ale pomalowałam lazurą piaskownicę dla dzieci i huśtawkę. Zdecydowanie ciężej malowało się lazurą, ponieważ miała inna konsystencję i łatwiej było o zacieki, precyzyjne malowanie wymagało wprawy. Do malowania piaskownicy użyłam specjalnej końcówki do malowania drewna.

Huśtawkę z kolei malowałam farbami rozpuszczalnikowymi i inną końcówką, która dokupiłam później. Samo malowanie było bardzo przyjemne i szybkie. Natomiast kłopotliwe było czyszczenie pistoletu. Trzeba zużyć sporo rozpuszczalnika, żeby dobrze wyczyścić dyszę, a ja przyznam, że mam zawsze z tym mały problem moralny. Na opakowaniach farb jest zawsze napisane, że nie powinno się ich wylewać do kanalizacji, a jak nie tam to gdzie? Może macie jakieś rozwiązanie, żeby jak najmniej szkodzić naszej planecie?

Piaskownica po nałożeniu pierwszej warstwy lazury Polski Klimat za pomocą pistoletu Wagner 400

No i co z tymi meblami? Moim zdaniem do mebli jak najbardziej pistolet się nadaje, do szybkich metamorfoz przede wszystkim mebli z płyty. Jeśli chcecie malować nim cenniejsze okazy to radzę najpierw dobrze poćwiczyć na czymś, czego nie będzie Wam szkoda.

Ile to wszystko kosztuje?

Może się wydawać, że to droga zabawa i zdecydowanie nie polecam jej jeśli macie do zrobienia tylko jeden projekt. Natomiast jeśli chcecie poszaleć trochę dłużej i więcej (przed nami remonty kolejnych pomieszczeń) to jest to rozwiązanie niezwykle ekonomiczne. Podstawowa wersja pistoletu do malowania ścian kosztowała nas 470 złotych. Dokupiliśmy do niej głowicę Extra brilliant do drewna i metalu (69 złotych) oraz głowicę extra corner  do miejsc trudnodostępnych (89 złotych).

To jak, kto chętny na malowanie w trybie przyspieszonym? A już za tydzień pokażę Wam jak wyszły te nasze eksperymenty z malowaniem i finał metamorfozy pokoju przedszkolaka-Leona.

Kolejny odcinek cyklu o pokoju przedszkolaka, będzie poświęcony oczywiście DIY.  O tym, jak wykorzystać starą szufladę i panele podłogowe przy remoncie w pokoju dziecięcym przeczytacie w osobnym wpisie [KLIKNIJ, aby zobaczyć wpis]. A TUTAJ zobaczycie finał metamorfozy.

 

Wasza

Alicja

0 Udostępnij