Finał metamorfozy pokoju przedszkolaka

Pokoje dziecięce są chyba jednym z większych wyzwań, jeśli chodzi o urządzanie domu. A to dlatego, że muszą spełnić wiele oczekiwań. Przede wszystkim oczekiwania małego lokatora, ale tez muszą być praktyczne oraz spełniać jednocześnie potrzeby rodziców. W dobie mody na różne szkoły i filozofie np. Montessori czy szkoła Waldorfowską, chcąc zapewnić naszym dzieciom odpowiedni rozwój możemy zwariować. Przyznam szczerze, że przed żądną metamorfozą nie miałam takiego stresu jak właśnie przed urządzaniem pokoju dla mojego przedszkolaka i pokazaniu go w Internetach. Wiadomo „matka, matce wilkiem”. Ale jak się powiedziało „A” to trzeba też powiedzieć „Z” i dokończyć sprawę.

Twórczy nieład, czy już bałagan?

Gdy tylko się wprowadziliśmy stwierdziliśmy, że chcielibyśmy wykorzystać jak najwięcej mebli zostawionych przez poprzednią właścicielkę. W końcu to porządne meble z lat 80tych i nic im nie dolega, a że może uroku nie dodają, no cóż „kiedyś się je przerobi”.

Pokój Leona wersja „przed”

Leżąc w szpitalu czytałam sporo literatury dotyczącej rozwoju dzieci i szkole Montessori, więc plan był taki, ze Leon miał mieć wszystko w zasięgu rączek, tak, żeby mógł sam sobie poradzić. Rzeczywistość okazała się o wiele bardziej brutalna. W pokoju panował nieustanny chaos. Z większości rzeczy Leon nie korzystał, bo nie mógł się odnaleźć w pokoju, gdzie wszystko właściwie było na poziomie podłogi.

Pokój Leona: kaloryfer gigant i koszyki z zabawkami

Dla mnie niestety niskie szafki też nie były odpowiednie i ciężko było w nich zachować porządek. Dlatego, gdy zabraliśmy się za remont tego pokoju, to pierwsza decyzja była- pozbywamy się starych, niepraktycznych mebli.

Przechowywanie w pokoju przedszkolaka

Głównym problemem było przechowywanie zarówno ubrań jak i zabawek. Najpierw zrobiłam solidne porządki zarówno w zabawkach, jak i ubraniach i zostawiłam tylko to, co rzeczywiście Leon nosi lub czym się bawi. Wtedy wiedziałam już mniej więcej, z jaką ilością rzeczy muszę sobie poradzić. No i zaczęłam poszukiwania. Nie będzie odkryciem, że na dziecięce zabawki najlepiej sprawdza się Kallax, lub coś bardzo podobnego. Dlatego znalazł się on i u nas. Dodatkowo pasował idealnie w przestrzeń między kaloryferem a ścianą. Jest to bardzo funkcjonalny mebel. Z resztą zobaczcie sami.

Dodatkowo w pokoju znalazła się też kolorowa półka na książki, którą obejrzycie TUTAJ. I nasza szafeczka, którą odnawiałyśmy już kilka lat temu. Jej metamorfozę możecie z kolei obejrzeć TU.

Dzięki temu jest też jasny podział, książki, zabawki i gry są na białym regale, a w szafeczce przechowujemy wszystkie potrzebne rzeczy do zabaw kreatywnych.

Kaloryfer = problem

Kolejnym „problemem” w pokoju Leona było ogrzewanie. Niestety realia życia w domku jednorodzinnym są inne niż dla mieszkańca blokowiska, gdzie dzięki grzaniu całego bloku, zdecydowanie można zmniejszyć gabaryty grzejników. Kaloryfery, które musieliśmy zainstalować w zeszłym roku, okazały się OGROMNE.

Klara pokochała nowe firanki w pokoju starszego brata 😉

Dlatego zamiast minimalistycznych rolet musiałam zaplanować coś, co choć trochę zasłoni tego giganta i nie będzie zatrzymywać ciepła. Dlatego postawiłam na lekkie firanki z oferty Jysk. Przede wszystkim są delikatne, nie dominują nad pomieszczeniem, nie zabierają światła i są w bardzo przystępnej cenie.

Ach, śpij Króliczku…

Wiadomo, łóżko jest jednym z najważniejszych mebli w… sypialni. Nie inaczej jest w pokoju dziecięcym. Tylko ruchliwy kilkulatek używa tego łóżka znacznie częściej niż nam się wydaje i do zgoła innych celów niż tylko spanie. Czasem jest to statek piracki a czasem bolid formuły 1, dlatego ważne dla mnie było, żeby oprócz wygody było ono też praktyczne.  Czyli musiało mieć:

  • dobrą strefę oświetlenia wieczornego: tu zmodyfikowaliśmy trochę lampki LED w kształcie chmurek dostępne w Jysk i zamiast lampek na baterie mamy teraz świetlną instalację z jednym włącznikiem/wyłącznikiem. Jak to zrobić? Połączyliśmy wszystkie trzy w jeden obwód.
  • zagłówek vel ochraniacz na ścianę, chroniący przed zabrudzeniem. I tu mały TIP: wiecie z czego go zrobiłam? Z resztek paneli podłogowych, które zostały z remontu mieszkania rodziców Sylwii. Więcej o tym remoncie poczytacie TUTAJ.

Stoliczku nakryj się

Ostatnim elementem układanki był kącik do malowania, rysowania i lepienia z plasteliny. Niestety biureczko nie przeszło dziecięcych „crash testów” i żeby nie straszyło w odnowionym pokoju musiałam je odmalować. Wersja cała na biało już była, więc teraz chciałam coś zmienić. Dla fana motoryzacji zrobiłam mały tor wyścigowy. Postawiałam na taki wzór z dwóch względów:

  • kolory biały i czarny jak wiadomo pomagają ćwiczyć dziecięcy wzrok ze względu na kontrastowość, dzięki temu poprawia się też jego koncentracja.
  • wywijasy, po których mkną Leonowe autka z kolei pomagają mu ćwiczyć motorykę małą i precyzję.

Leon w swoim odnowionym pokoju 🙂

A Wy jakie patenty zastosowaliście w pokojach swoich dzieciaków?

Ściskam

A.

* Partnerem wpisu jest Jysk, który oferuje meble i dodatki do wnętrz.

0 Udostępnij