Normalni ludzie 14 lutego albo świętują albo hejtują Walentynki. Albo wznoszą peany nad miłością, albo wyśmiewają, że jesteśmy jak te owce na paskach wielkich korporacji, które raczej nas dymają niż kochają. My z 14 lutego zrobiłyśmy sobie nasze własne święto. To urodziny Majsterek. W tym roku już 5!
Porządni blogerzy z takiej okazji zalali by fejsbuki, instagramy, snapy i co tam jeszcze mają tsunami zdjęć, selfiaków, gadali by jak opętani na instastory, doczepiali sobie te uszka, jakby faktycznie mieli 5 lat i dorysowywali tęcze oraz miliony migających serduszek. My też nawet trochę chciałybyśmy tak umieć.
Ale jako, że nie jesteśmy normalne, to takie piękne, okrągłe urodziny przegapiłyśmy. Ale może to jest jak najbardziej normalne: w pewnym wieku człowiek podświadomie uczy się przegapiać urodziny. Na pytania troskliwej cioci: „To który ty jesteś rocznik ?” Ma ochotę mrukliwie odburknąć „o wiele późniejszy niż ciocia”. Z hucznych imprez się rezygnuje i usuwa z Facebooka powiadomienia o urodzinach, co by nie wysłuchiwać tekstów podobnie starzejących się znajomych.
Ale jednak jak się kończy dopiero 5 lat (choć w blogosferze to jak u psów powinno się też mnożyć) nawet jeżeli urodziny były wczoraj to i tak warto je z lekka uczcić. Szczególnie, że naprawdę trochę nam się przez te pięć lat i udało i nie udało, mocno się zmieniłyśmy, dużo nauczyłyśmy, wniosłyśmy dobrych kilka ton mebli, zużyłyśmy z pół ciężarówki drewna, farb i wkrętów. Co najważniejsze to jednak to, że wciąż mamy poczcie, że codziennie jakaś nowa przygoda czeka za rogiem, a my trochę jak te rozwrzeszczane dzieciaki z otwartymi buziami czekamy na to, co nam przyniesie kolejny dzień.
Więc tak trochę dla nas, byśmy nie zapomniały, co nam fajnego Majsterki dały, ale także dla Was byście realizowali nawet najbardziej wariackie marzenia przedstawiamy 5 największych zmian i osiągnięć w naszym życiu z tych ostatnich 5 lat. Takie nasze własne małe #5YearsChallange.
3 do 6
Trzy Majsterki podwoiły się. Tak naprawdę podwoiła nas tylko Alicja, która rozciągnęła czas i rzeczywistość i dzięki temu połączyła urodzenie trójki maluchów z pracą, blogowaniem, prowadzeniem warsztatów, kupnem i remontem nowego domu.
Leon, Klara i Bruno całkiem odmieniły jej życie ale zarazem udowodniły też, że nawet posiadanie gromadki małych dzieci (w tym bliźniaków) nie oznacza, że ma się tylko dwie opcje do wyboru. Zostać mamą na pełen etat i zrezygnować z reszty życia. Lub jeszcze gorzej zostać sexy-insta-mamą i szczuć wszystkich wokół swoimi słodkimi, ubranymi w ciuszki z darów losu dziećmi. My szczujemy co najwyżej meblami i urządzaniem dzieciakom pokoju 😉 (TUTAJ zobaczycie, jak wygląda urządzony wspólnymi siłami pokój dla bliźniaków).
Z kawalerek do pracowni
Wymyślić sobie majstrkowanego bloga, gdy w trzy osoby nie ma się nawet pół piwnicy by coś poważniejszego robić, to jednak był z perspektywy czasu pomysł niemal tak świetny jak organizacja tego ściemnionego festiwalu Fyre na Bahamach (jak nie znacie tej historii to gorąco polecamy dokument Netflixu „Fyre: Najlepsza impreza, która nigdy się nie odbyła”). To mogło być albo genialne albo szalone.
Przez pierwsze półtora roku stanowczo było szalone. Genialne okazało się gdy jednak udało nam się naprawdę z niczego znaleźć i wyczarować naszą cudną i ukochaną pracownię, która stała nam się drugim domem.
Od nauki do uczenia
Kiedy wspominamy, co potrafiłyśmy 5 lat temu, to dziś w życiu byśmy nie wpadły na pomysł z blogowaniem. Szczęście jednak sprzyja szaleńcom. Owszem trochę projektów miałyśmy wtedy za sobą, kilka jeszcze (jak dzisiaj wyraźnie widzimy!) nieudolnie odnowionych mebli, jakieś pierwsze wprawki z robienia zdjęć wnętrzarskich. Ale jednak trzeba powiedzieć to sobie wprost: więcej miałyśmy zapału niż faktycznej wiedzy i umiejętności.
Ten zapał był jednak kluczowy: kolejne kursy (w tym u naszej ukochanej nauczycieli Anety ze Starych Mebli Czar), czytanie dobrych książek, ćwiczenia, eksperymenty i nagle okazało się, że umiemy już na tyle dużo, że same możemy dzielić się wiedzą. Warsztaty, które od niemal dwóch lat regularnie urządzamy to jedno z najwspanialszych doświadczeń z całych tych pięciu lat.
Uwielbimy jak wpadacie do nas i jak razem odkrywamy jak bardzo inspirująca jest praca ze starymi meblami. Właśnie w te momenty mamy najgłębsze przekonanie, że warto było sporo poświęcić byle by zarażać kolejnych ludzi majsterkową pasją.
Specjalne projekty
Warsztaty dla dzieciaków, 15, no góra 20 osób, które nagle zmieniły się w pospolite ruszenie na jakieś 50 maluchów (TUTAJ przeczytacie relację). Majsterkowanie na żywo w „Pytaniu na śniadanie”, co tydzień przez cztery miesiące i to jeszcze od bladego świtu w poniedziałki.
Remont ponad 100-metrowej pracowni (TUTAJ zobaczycie, jak to wyglądało na początku), w której grzyb wyłaniał się z każdej ściany.
Zrobienie 30 projektów do książki (TUTAJ piszemy o książce i hucznym wieczorze autorskim) i napisanie jej w ciągu niecałych dwóch miesięcy. Nagranie ponad 80 filmików na YouTube w pół roku, gdy Alicja była w ciąży. Za każdym razem jak trafia nam się taki projekt obiecujemy sobie, że już nigdy więcej, że teraz to już tylko małe, skromne zadania, że jednak kanapeczki a nie steki. Szczególnie, że my przecież wciąż nie żyjemy tylko blogiem, mamy swoje regularne prace i czasem naprawdę czujemy się jak na szalonej karuzeli. Ale póki po zejściu z niej nie puściłyśmy pawia, to jednak wciąż wsiadamy do kolejnego wagonika i walczymy z grawitacją.
Najnowszy wagonik to zorganizowanie wielkich Igrzysk DIY dla wnętrzarskich i majsterkowych blogerów w Poznaniu. I to przez tę szaloną jazdę zapomniałyśmy o własnych urodzinach.
Nie pozabijałyśmy się!
Nie ma co się śmiać, ale faktycznie to, że trzy baby o zupełnie różnych charakterach przez 5 lat działają wspólnie i zgodnie, to jakiś cud, a przynajmniej super moc. Co tu więcej pisać: po prostu mimo wad, które każda z nas ma, jakoś tak się dobrałyśmy się, że zalety, które też mamy 😉 rekompensują braki. I to chyba główny powód do świętowania!
Prezenty!
Nie przebijemy PornHuba, który z okazji Walentynek zaoferował użytkownikom dostęp do konta premium za free. Ale też mamy coś małego dla Was z okazji naszych urodzin. Bo wiadomo: fajniej niż dostawać jest rozdawać prezenty.
Nie robimy żadnego wielkiego konkursu, nie wymagamy od Was wierszyków, ani jakiś laudacji na nasz temat. Ot po prostu, kto pierwszy napisze do nas w komentarzach na blogu, Instagramie lub Facebooku z przekonującym uzasadnieniem dlaczego do niego powinna powędrować nagroda to ją dostanie.
A do rozdania mamy dwa zaproszenia na szkolenie z urządzania wnętrz, a konkretnie z warsztaty 23-24 lutego z Malwiną Moralewską „Będzie Pan zadowolony – czyli jak wykańczać żeby się nie wykończyć” (szczegóły TUTAJ) – gorąco polecamy, szczególnie gdy jesteście przed swoim pierwszym remontem.
Sto lat dla nas samych! I Wasze zdrowie!
Wasze M.