Jak urządzić pokój dla bliźniaków. Finał metamorfozy

Nie ukrywajmy, pokój dla noworodków urządzamy przede wszystkim dla siebie, drogie Mamy. To nam w tych pierwszych miesiącach życia dzieci ma być wygodnie. Jakkolwiek dziecko potrafi krzyczeć bardzo głośno, to jednak jego narzekania raczej nie dotyczą koloru lampek czy obrazków, jakie dobrałyśmy.

Przygotowanie tego pokoju było dla mnie niezmiernie ważne, ponieważ właściwie od przeprowadzki cały czas żyliśmy (i częściowo nadal żyjemy) „na pudłach”, siłą rzeczy ciężko było mi poczuć się tu jak w domu. Dlatego przy urządzaniu tego pokoju dużą wagę przywiązywałam do dodatków. Dla mnie dom jest wtedy, gdy w oknie zawiśnie zasłona, na ścianach zostaną powieszone obrazy, a książki znajdą swoje miejsce na półce.

Jak już dobrze wiecie jestem osobą, która do designu, trendów i różnych mód, szczególnie tych dziecięcych podchodzi bardzo praktycznie. Pisałam już Wam o tym odnośnie wyboru tkanin  oraz w niezbędniku w pokojach dziecięcych.  Właściwie są to dwa przepisy na to, co finalnie znalazło się w pokoju u moich dzieci.

 

Przede wszystkim królują rupiecie. Większość mebli jest z odzysku:

  • witrynkę i komodę dostałam od siostry ciotecznej, która znalazła te meble w starym zakładzie szewskim, który właśnie zakupiła;
  • fotel z kolei to „łup” od przemiłej manicurzystki, która właśnie robiła remont;
  • no i mini szafeczka, o której mogliście przeczytać TUTAJ.

Największym wyzwaniem było dla mnie znalezienie motywu przewodniego, tak żeby pokój finalnie nie był zbyt męski lub zbyt kobiecy. Bardzo mi się podobają ostatnio motywy kwiatowe, a szczególnie moje ukochane peonie, ale myślę, że Bruno miałby mi to kiedyś za złe. Z kolei motywy marynistyczne pasujące do chłopca, nie do końca przypadłyby do gustu pewnie Klarze, choć kto wie…??

Metodą eliminacji doszłam do wniosku, że stawiam na zwierzęta! Inspiracją do tego wyboru była też zmiana miejsca zamieszkania i to, że obecnie do lasu a właściwie parku krajobrazowego mam jakieś 3 minuty na piechotę! Na podwórku wiewiórki i dzięcioły, gile i pliszki więc wypadało by jakieś nawiązanie i w domu.

Na początku ambitny plan zakładał, że w pokoju pojawi się biało- czarna tapeta. Zależało mi na stymulacji wzroku u dzieciaków od pierwszych dni, ale też powód był bardzo praktyczny. Każde dziecko przechodzi etap mazania po ścianach. Dzięki takiej tapecie mieliby własną wielką kolorowankę. Niestety plany te spaliły na panewce, w związku z przedłużającym się pobytem w szpitalu.

Po urodzeniu dzieci zaś nie chciałam już zimą narażać ich na zapachy kleju do tapet. W związku z tym zdecydowałam się na leśne naklejki! Jeśli chodzi o wzór był to strzał w 10! Natomiast jeśli chodzi o praktyczność, to przez pierwszych kilka dni musiałam pilnować Leona, żeby ich nie zdarł. Trzeba też solidnie przyłożyć się do naklejania, bo na  satynowej farbie jaką pomalowane są ściany, czasem lekko odchodzą. Jeśli chodzi o farby, to wybrałam Colorissim w kolorach szary perłowy i alabaster.

W pokoju bliźniaków aranżacja okna wpłynęła znacząco na jego klimat. Wybrałam tu ciemne butelkowe zasłony i jasne firanki. Podkreśliło  to „leśny” charakter pokoju. W zestawieniu z pościelą z CottonBee, ciemnymi liskami dla dziewczynki i wojowniczymi misiami dla chłopca tworzą fajny obraz.

Nad łóżkiem Klary  zawisły łapacze snów i obrazki z tamborków. To też element sentymentalny, bo serwetki których użyłam do łapaczy dostałam od babci Ani, która w tym roku skończy 92 lata! Moim zdaniem jest to ciekawy sposób na ponowne wykorzystanie rzeczy.

W kąciku Bruna zawisły reprinty ze starych książek. Rodzaje piór, dziobów i motyle, a zaraz obok na małej szafeczce stoi plakat od cioci Sylwii z alfabetem obrazkowym!

W kąciku jest miejsce dla mamy, stary fotel, który właśnie trafił na warsztat i czeka na nowe szaty i mała galeria, żeby zawsze pamiętać jak to się wszystko zaczęło!

 

Pokój nie jest duży, szczególnie jeśli trzeba go dzielić z bratem lub siostrą. Dlatego nie chciałam do tej przestrzeni już teraz wprowadzać zbyt dużej ilości  rzeczy. Wykorzystałam to co miałam, bo przecież za kilka miesięcy jak dzieciaki zaczną odkrywać świat z perspektywy podłogi trzeba będzie wprowadzać kolejne zmiany.

Tymczasem czekam na podpowiedzi jak  odnowić komodę, prawdziwą królową tego pomieszczenia.

Teraz stoi w pokoju dzieciaków i pełni funkcję przewijaka, ale jak tylko młodzi trochę podrosną to stanie pewnie w kuchni lub salonie. Dlatego jej metamorfoza jeszcze przed nami. Początkowo  cała pomalowana była kilkoma warstwami farby olejnej między innymi jasnym brązem i bielą. W ciąży udało mi się oczyścić tylko jej część i już widać, że skrywała piękne drewno sfatygowane zębem czasu. I teraz największe wyzwanie odnowić ją tradycyjnie czy może poszaleć?
Może Wy mi coś podpowiecie?

Wasza Alicja

 

0 Udostępnij