Remont toalety w grudniu? Pewnie sobie pomyślicie, że upadłam na głowę, na pewno coś jest ze mną nie tak… Ale powiem Wam, że po prostu nie miałam innego wyjścia.
No dobra, to na razie nie jest remont w klasycznym tego słowa znaczeniu, powiedziałabym bardziej, że lifting, ale mimo wszystko zmiany są zauważalne.
Ale po kolei:
-
dlaczego łazienka?
-
dlaczego w grudniu?
-
i dlaczego musiałam?
Gdy planowaliśmy remonty naszego domu, to łazienki były zdecydowanie na ostatnim miejscu, ponieważ dopiero co na naszej ulicy została położona kanalizacja, najwcześniej na wiosnę będziemy mogli się do niej przyłączyć, co oznacza skuwanie wszystkich ścian, podłóg, no i wymianę niemalże całej hydrauliki. Dlatego odsuwaliśmy ten remont w czasie, ale niestety w domach z “historią” niektóre rozwiązania przyprawiają o dreszcze i tak też jest w naszym przypadku.
Okazało się, że hydraulika była zrobiona “po macoszemu” co poskutkowało tym, że już teraz zaczęliśmy się borykać z niedoborami wody. Wierzcie mi to nie jest śmieszne, jak nie masz wody, przed Tobą długi weekend i trójka wrzeszczących pacholąt, które domagają się chociażby zachowania podstawowych zasad higieny. Poza tym tradycyjnie już, a to się rura przytkała, a to gdzieś coś zaczęło przeciekać. Jak nam się udało umówić z naszym fachowcem Maciejem (dobry fachura to prawdziwy skarb!) to stwierdziliśmy, że przynajmniej z podstawowymi rzeczami nie ma co czekać, a akurat drobne zmiany w toalecie są konieczne. Tak więc splot różnych dziwnych, niekoniecznie szczęśliwych wypadków był pierwszym z powodów.
Bezpieczeństwo w toalecie
Z tych koniecznych zmian pierwsza na liście była wymiana umywalki. Stara, nie dość, że leciwa to jeszcze miała wszystkie “bebechy” na wierzchu. Gdzieś w odchłaniach zniknęła zatyczka do odpływu, co kusiło Leona co i raz do wpychania tam nowych zawiniątek a to z papieru toaletowego, a to z gazet. Wystający stary syfon zdecydowanie nie dodawał uroku, no i przede wszystkim dwa wielkie pręty, które tylko czychały na moich małych Pełzaczy. Za każdym razem jak drzwi toalety zostawały uchylone moja wyobraźnia płatała mi niezłe figle, bo zaraz sobie wyobrażałam, że któreś dziecko zostaje bez oka.
Dorastanie dzieci
Trzeci powód dlaczego > tu, to i teraz< jest bardzo prozaiczny. Leon dorasta, wchodzi w fazę towarzyską i zaczyna myśleć o zapraszaniu kolegów i koleżanek do siebie do domu, już nie wystarczają mu sale zabaw. Oczywiście nie ma w tym nic dziwnego, wręcz przeciwnie. I cóż mogłam począć, na kolejne prośby syna musiałam zrobić szybki rekonesans, czy nasze mieszkanie nadaje się do przyjmowania gości, takich z dalszego kręgu znajomych. No i niestety musiałam przyznać, że toaleta była tą piętą Achillesa. Więc nie pozostało nic innego jak wziąć się do roboty.
Zakres prac
Przede wszystkim ma być “budżetowo”, ale jeśli mamy w coś zainwestować to z zamiarem powtórnego wykorzystania przy finalnym remoncie po podłączeniu do kanalizacji.
Dlatego zdecydowałam się na malowanie płytek farbą do tego przeznaczoną, ale już np. Szafkę pod umywalkę wybrałam taką, która posłuży przez następne kilka lat i mam nadzieję przetrwa kolejne zmagania remontowe.
Malowanie płytek
Tak jak wspomniałam płytki pomalowałam, jest to bardzo łatwy sposób na odświeżenie wnętrza łazienki czy kuchni bez dużych inwestycji. To o czym należy pamiętać to to, że najważniejszym etapem pracy jest solidne wypucowanie malowanej powierzchni i jej odtłuszczenie. Odtłuszczać możemy specjalistycznymi preparatami, benzyną ekstrakcyjną ale też np. płynem do naczyń (ale uwaga bez środka do pielęgnacji dłoni!) lub specjalnymi płynem do czyszczenia kuchni.
Samo malowanie to już bajka. Wystarczy wałek i pędzel i jedziemy. Najpierw zaczynamy od tych miejsc, które będą nieosiągalne dla wałka czyli narożniki i krawędzie ścian przy podłodze i suficie. W moim wypadku pędzlem potraktowałam też fugi ponieważ były one mocno wyżłobione i wałek by do nich nie dotarł. Więcej o samym malowaniu pisała też Sylwia we wpisie dotyczącym metamorfozy jej balkonu. Co ciekawe mamy lekko odmienne doświadczenia w tym temacie, dlatego tym bardziej jesteśmy ciekawe Waszych wrażeń. Zobaczcie koniecznie.
Montaż umywalki
Tak jak wspomniałam jednym z głównych założeń była poprawa bezpieczeństwa, w związku z tym wybrałam umywalkę z szafką. To nie była też łatwa sprawa bo jest na rynku tylko kilka- kilkanaście modeli na tyle wąskich, że dałyby radę. Mój wybór padł na szafkę polskiego producenta – firmy Elita Meble, model young Basic. Szafeczka jest wykonana z płyty laminowanej, ale w ofercie producenta znajdziecie też meble drewniane, takie jak np. szafka której użyłyśmy do metamorfozy łazienki w domu samotnie wychowującej syna matki. Na zdjęciach poniżej zobaczycie jej fragmenty, a całość pokażę Wam we wpisie finalnym.
Zmora wszystkich DIY-owiczów
No może nie wszystkich, ale na pewno nas trzech, przez te kilka lat unikałyśmy własnoręcznego silikonowania i fugowania jak ognia, aż do teraz! Z niektórymi pracami jest tak, że aby je dobrze wykonać to trzeba powtórzyć proces tysiąc razy…. Albo mieć dobre narzędzia do tego. No i właśnie to drugie rozwiązanie okazało się zbawienne. Bostik wypuścił na rynek nową gamę silikonów, którą miałyśmy możliwość przetestowania.
Zajęłyśmy się tym chętniej, że znamy tą markę bo już pracowałyśmy preparatami tego producenta i przy remoncie pracowni (też silikony i uszczelniacze) i przy projektach szybkich metamorfoz mebli (farby w sprayu).
Przede wszystkim znajdziecie tu rozwiązania do różnych powierzchni: są preparaty do łazienki, do kuchni, na balkon i taras czy odpowiednie do dachów. W wariantach białym i przezroczystym. No ale cały myk polega na tym, że oprócz silikonu jest też magiczny spryskiwacz Gładka Fuga i specjalna szpachelka, która ułatwia odpowiednie rozprowadzenie preparatu.
Na odwrocie opakowania macie czytelną instrukcję, jak użyć szpachelki, w zależności pod jakim kątem łączymy/uszczelniamy powierzchnię. No i nie trzeba stresować się czasem, na odpowiednie wyprofilowanie naszej spoiny mamy około 15 minut, a to całkiem sporo.
To to jest cała magia, która dla takich laików jak ja zdecydowanie ułatwia równomierne rozłożenie silikonu. Z resztą sami zobaczcie na tych krótkich filmikach:
Przyznam się szczerze, że jak coś takiego odkryje, to “jaram się jak pochodnia” i teraz latam po domu z silikonem i łatam wszystkie dziury. Podobnie z resztą było w przypadku pistoletu natryskowego. Powiedzcie, że nie jestem w tym odosobniona? Że też tak macie?
A TUTAj zobaczycie łazienkę już po finalnej metamorfozie. Dajcie znać, jak Wam się podoba!
Ściskam
Alicja