Ach te lata 90.
Pewnie znacie takie meble: masówka, modny w ostatniej dekadzie ubiegłego wieku odcień mahoniowy, kształt ławy, która weszła w romans ze stolikiem kawowym.
No na pewno nie jet to perła, ani nawet „pseudoperła” z PRL. Ale za to stolik drewniany, więc szkoda by się go było pozbyć. Szczególnie, że jest z nim związana osobista historia Sylwii. Gdy ponad 10 lat temu kupiła swoje pierwsze (i póki co, wciąż jedyne) mieszkanie, to wiadomo – słabo stała z kasą, więc na początek trzeba je było urządzić po taniości.
I na takie oto cudo natrafiła w pobliskim komisie. Może nie wyglądał jakoś nadzywaczajnie, ale kosztował całe 80 zł. I to był koronny argument. Po kilku latach jednak mebel wylądował na strychu aż przyszedł moment, gdy postanowiłyśmy i jemu dać szansę.
Szlifowanie, szlifowanie...
Pierwszy krok, oczywiście: oczyszczenie! Obawiałyśmy się, że lakierobejca, jaką był pokryty, będzie trudna do usunięcia. Okazało się, że nie jest tak źle. Szczególnie, że trafiła nam się też spora pomoc.
Kilka dziewczynek, które wpadły na nasz warsztat, po tym jak już przerobiły połowę drewna jaką miałyśmy wciąż były pełne niespożytej energii.
I dopytywały: – Proszę pani, proszę pani, a co ja jeszcze bym mogła zrobić?
Wpadłyśmy na szatański pomysł i zaprzęgłyśmy je do szlifowania.
I zaprawdę powiadamy Wam: we trójkę, elektroszlifierikami oscylacyjnymi w pół godziny zrobiły prawie cały blat. Zobaczcie sami >>>
Reszta szlifowania i poprawki papierem ściernym zajęły nam kolejne 2 godziny. Warto było popracować, gdy ukazało nam się naprawdę ładne surowe drewno. Niby tylko sosna ale jednak o wiele lepsza niż też czerwonawy mahoń.
Bejcowanie
Oczyszczona sosna jednak w naszym odczuciu była trochę za jasna i bez wyrazu. Aby podkreślić usłojenie drewna postanowiłyśmy stół zabejcować.
W tym celu zrobiłyśmy mieszankę bejcy spirytusowej z odcieni jasny dąb, cydr i dosłownie pół kropelki czarnego.
UWAGA: wypróbujcie najpierw takie mieszanki na kawałku niepotrzebnego drewna, by się upewnić, że uzuskany odcień odpowiada waszej wizji. I pamiętajcie zróbcie mieszanki w zapasie tak, by wystarczyła na dwie warstwy bejcowania. Prawo Murphy’ego jest tu nieubłagane: za drugim razem jakoś nigdy nie wychodzi ten sam odcień. Więcej o bejcach i tajnikach bejcowania dowiecie się z TEGO wpisu.
Położyłyśmy dwie warstwy w odstępie 3 godzin (bejce alkoholowe schną bardzo szybko) po przeszlifowaniu papierem drobnoziarnistym (180).
Szablon na blat
Mimo szlifowania, bejcowania i ponownego wygładzania (tym razem za pomoca waty stalowej 00) i tak na blacie zostały nieciekawe ślady użytkowania: rysy i odbarwienia.
Szkoda nam było przemalowywać cały mebel więc postanowiłyśmy zrobić tylko szablon na części blatu.
Wybrałyśmy duży szablon od Stencils, z wzorem „Marrakech”, czyli nawiązującym do orientalnych ornamentów.
A może ombre...
By nie było za łatwo postawnoiłyśmy jednak nie kłaść jednego koloru, a zabawić się z efektem ombre tym razem odcieniach niebieskich. Od ciemnogranatowej akryli, poprzez Napoleon blue od Annie Sloan, byzante i bright turquse od Autentico na petrygo od Vittorino kończąc.
Przy początku malowania nasza współlokatorka Kludia wpadła do pracowni zajrzala nam przez ramię i mówi:
– O szybko idzie.
– Nie mów hop. Jeszcze będziemy przeklinać ten pomysł!
Gąbeczką raz za razem
I przeklinałyśmy. Aczkolwiej mniej niż się spodziewałyśmy. Szablony to wcale nie jest taka prosta sprawa, o czym przekonałyśmy się wykorzystując je choćby do odnowienia nudnych szafek kuchennych – chyba musimy popełnić jakiś poradnik o ich używaniu.
Jak by nie było malowanie za ich pomocą (czy raczej za pomoca jednego szablonu, który trzeba było przesuwać) zajęło nam dobre kilka godzin. Bo choć starałyśmy się bardzo delikatnie nakłądać farbę specjalnymi gąbkowymi pędzelkami to jednak nie obyło się bez poprawek.
Przede wszystkim musiałysmy zrezygnować z pomysłu przechodzenia kolorów charakterystycznego dla efeketu ombre na jednym elemencie.
Zamiast ładnego rozmazania wyszły nam niezrozumiałe plamy. I w drugiej warstwie kładłyśmy już każdy kolor osobno.
Która farba?
Mamy po tym malowaniu niezłe porównanie farb do szablonów. Najsłabiej sprwdziłą się akryla – była po prostu za rzadka.
Najlepiej zaś kredówka od Anne Slone, choć było to efektem właściwiości tej farby, który na co dzień nas denerwuje. Czyli jest to farba bardzo gęsta. Do malowania szablonów okazało się to być jednak ogromna zaletą, bo była też najbardziej przyczepna do podłoża.Dodatkowo odcieniem Petrygo pomalowałyśmy ratny nóg oraz listwę pod blatem. Powód? Bardzo prosty w tych miejscach stara lakierobejca zeszła najsłabiej.
Lakierowanie czy woskowanie
Z zabezpieczaniem stołów jest wieczny problem: czym pokryć blat by było naprawdę dobre zabezpieczenie. W końcu jak nic będzie na nich stawały i gorące kubki i kieliszki z winem…
Z tego powodu zdecydowałysmy się górny blat zalakierować i lo lakierem do parkietów. Czyli bardzo wytrzymałym. Jeżeli nie chcecie mocno błyszczącego efektu wystarczy, że wybierzecie taki o efekecie matowości.
By blat był dobrze zabezpieczony polozyłysmy dwie warstwy lakieru w odstępie 5 godzin. Przed położeniem drugiej lekko przeszlifowując powierzchnię papierem o gramaturze 180.
O czym warto pamiętać?
Ale reszty mebla nie chciałyśmy lakierować. Jednak wosk zawsze daje ładniejszy efekt, lepsze wybycie usłojenia i ogólnie jakoś mamy do niego większą słabość.
Tym razem postanowiłyśmy zabawić się i nie iść na łatwiznę. Dlatego użyłyśmy aż dwóch wosków.
Bezbarwnego od Autentico do ratów i listwy pomalowanej farbą.
I barwnego wosku o odcieniu jasny dąb do dolnego blatu.
Najpierw nałożyłyśmy je watą stalową 0000, a po dwóch dniach dołożyłysmy odrobinę bawełnianą szmatka i dokładnie wypolerowałyśmy powierzchnię. O tym, jak poprawnie woskować, przeczytasz TUTAJ >>>>
Nowy look
Było trochę zabawy z tym meblem, ale jak wspomniałyśmy miłayśmy do niego sentyment.
Aż chce się napić kawy...
I warto było się troszkę narobić, bo mamy teraz naprawdę fajny mebel.
Widać w nim ładne usłojenie. I zdobył pazura dzięki wykończeniu szablonem z efektem ombre.
Dobre zabezpieczenie
Ale co ważne, nie zaczłęyśmy go od razu używać. Farb kredowa utwardza się po ok 2 tygodniach więc zostawiłyśmy go do wyschnięcia w pracowni na dobre kilkanaście dni.
Dzięki temu, możemy być spokojne co do tego, że nie będzie problemów z blatem.
Macie jakieś pytania? Chcielibyście się dowiedzieć więcej, a może bycie zupełnie inaczej wykończylibyście taki mebel?
Piszcie do nas w komentarzach!
Wasze M.