Historia O...
Mogłybyśmy Was pokatować kolejnym projektem z sercami, całusami i wyznaniami miłości.
Ale coś nam się wydaje, że przed takim szczuciem Walentynkami nie uciekniemy więc zamiast cukru, słodkości i innych śliczności na Dzień Zakochanych mamy propozycję z pieprzykiem. I, co najważniejsze, idealną do wspólnego zrobienia, wybrudzenia się i potem kąpieli.
Plan: zamieniamy starą, nudną, jeszcze z panieńskich czasów, szafeczkę nocną w mebel z pazurem.
Nagi instynkt
Szafka pochodząca z czasów mocno nastoletnich jednej z nas, jak to mebel z lat 90., jest zrobiona z wytrzymałej, ale jednak płyty MDF, pokrytej drewnopodobnym „czymś”. Czymś, czyli nie fornirem. A skoro to nie drewno, to nie ma się co cykać: robimy pełen streaptease a potem operację plastyczną.
Zaczynamy więc od odtłuszczenia (najlepiej mebel przemyć denaturatem lub spirytusem) a następnie matowimy płytę. Czyli dokładnie, mocno przecieramy ją papierem ściernym (najlepiej 120).
Ciemniejsza strona szarości
Wprawdzie zdecydowałyśmy się, że tym razem użyjemy farb kredowych, czyli takich, którymi teoretycznie można malować nawet po nieoczyszczonej powierzchni, ale jakoś za bardzo w takie zapewnienia nie wierzymy. Wam radzimy to samo i jednak mebel w miarę możliwości zeszlifować, a następnie dokładnie odkurzyć.
A jakie kolory ma dostać nasza szafeczka erotyczna? Hmm… zbijanie kapitału na seksie spod znaku SM w „Pięćdziesiu twarzach Grey’a” średnio nas rozpala ale szary to rzeczywiście kolor z erotycznym potencjałem. Choć teoretycznie to zimna barwa…
My zdecydowałyśmy się na mieszankę odcieni grafitowego, antracytu i odrobiny bieli.
Zapalcie czerwone latarnie
Sama szarość to jednak za mało. By zrobiło się goręcej: wnętrze szuflady na łóżkowe gadżety wykleiłyśmy wełnianą tkaniną o odcieniu ciemnej fuksji, niemal wpadającej w czerwień.
W tym celu przyda się klej w spreju, a do wykończenia rantów metalowe listwy tapicerskie (nasze były czarne z odcieniem złota, więc je całkiem pomalowałyśmy na czarno) i trochę tapicerskich gwoździków.
Najpierw szufladę wyklejamy materiałem i zostawiamy do wyschnięcia na co najmniej godzinę. Następnie listwy przycinamy do długości rantów i przybijamy młotkiem.
Sztuka miłości
Kto widział „Sztukę kochania”, ten na pewno pamięta, jakie przejścia miała ilustratorka książki Michaliny Wisłockiej. I właśnie ostatecznie wybrany czarno-biały układ par zainspirował nas do ozdobienia szufladki w walentynkowej szafce.
Jej front pomalowałyśmy na odcień bladoróżowy, a następnie ołówkiem narysowałyśmy zarysy postaci w erotycznych pozycjach.
Sceny z życia...
Malowanie frontu to najtrudniejszy etap prac. I najbardziej pracochłonny. Aby efekt był porządny, rysunek trzeba malować dwukrotnie. I nad tym tak dłubie Basia.
W tym czasie Sylwia już nałożyła trzy cienkie warstwy farby kredowej (po każdej delikatnie mebel szlifujemy watą stalową 00) na resztę szafki i dla ukojenia nerwów (choć różnie z tym spokojem było) zabrała się na szycie tapicerki na czekający w kolejce na nowe życie mebel.
Imperium zmysłów
Konieczna była też zmiana metalowego uchwytu z wersji „na bogato” (czyli sztuczne, stare złoto) na delikatną czarną gałeczkę od REGAŁKA.
Otwory po uchwycie wypełniamy kitem stolarskim i zamalowujemy farbami.
Od razu jakoś tak przyjemniej chwycić i pociągnąć….
Piękność dnia
Na koniec zostaje jeszcze oczywiście najprzyjemniejsze: woskowanie!
Bawełnianą ściereczką, delikatnie nakładamy wosk na wszystkie pokryte farbami powierzchnie naszej walentynkowej szafki nocnej.
Oczy szeroko zamknięte
Tak oto mamy mebel, który podniesie temperaturę w sypialniach. Nie tylko w Walentynki. Zwłaszcza, jeśli w szufladzie wylądują erotyczne gadżety.
Zwiąż mnie
Kiedyś w tej szufladzie notatki na lekcje polskiego i historię leżały…
a na szafce królowały trochę grzeczniejsze (choć nie zawsze) lektury.
The Pillow Book
Tę fajową, świecącą „M jak Miłość” (taaa jasne, raczej jak Majsterki) literkę też same zrobiłyśmy. Ale to opowieść na inny wpis, a nawet filmik 🙂 Przepis, jak zrobić taką literkę znajdziecie TUTAJ >>>>
Bliżej
9 i 1/2 tygodnia
Trochę gry wstępnej ero-szafeczka wymagała. Ale wcale nie aż tak dużo. Tym razem nie potrzebowałyśmy, jak to u nas zazwyczaj bywa, 9 i pół tygodnia.
Ale jeżeli uprzecie się, że nie zdążycie z własnym meblem przed Walentynkami, to Justin i Andy mają znacznie prostszy przepis. I niby śpiewają, że ten prezent DIY jest idealny na Boże Narodzenie, ale Majsterki zapewniają: na Walentynki też się nada 🙂
ARVE Error: Mode: lazyload not available (ARVE Pro not active?), switching to normal mode