Czerń i złoto. Metamorfoza szafki nocnej z lat 90.

Mamy słabość do takich na pierwszy rzut oka nieciekawych, meblowych, produkcyjników. Odnowić piękny, vintage mebel to oczywiście sama przyjemność ale też niespecjalnie duże wyzwanie. Co innego w byle meblu z płyty MDF, fragmencie meblościanki czy takiej szafeczce wysmarowanej czerwonawą lakierobejcą dojrzeć potencjał na coś nowego i ciekawego.

So 90’s 

To taka szafka rodem z bajki Andersena. Los nią rzucał i poniewierał. Gdzieś ktoś kiedyś jakieś 20 może 30 lat temu kupił ją bo mu idealnie pasowała do mieszkania. Albo dlatego, że nie znalazł nic lepszego.  Albo może jeszcze bardziej poetycko: toż jest z Grochowa więc może jakiś kawaler wracając pod wpływem do domu chcąc ukochaną udobruchać wszedł do meblowego po drodze i wyszedł z wybejcowaną na czerwno-brązowy kolor szafką nocną pod pachą niczym z naręczem czerwonych róż.


Po latach jednak już przestała się podobać i już była na śmietniku, już witała się z losem porzuconego, niechcianego mebla. Pierwszą osobą, której serce poruszyła była Julka nasza była współlokatorka z pracowni, która ją gdzieś tam porzuconą wypatrzyła. Nawet zaczęła ją trochę oczyszczać, ale się w międzyczasie znudziła. I gdy wyprowadzała z pracowni to szafeczka z powrotem zawędrowała na sporą stertę gabarytów. Kilka tygodni przechodziłyśmy obok niej i nic. Aż nagle i nam serce zadrżało i tak oto znowu zawędrowała do warsztatu. Stała i stała i czekała aż może, kiedyś, do czegoś nas zainspiruje.

Operacja: pozbyć się lakierobejcy 

To „kiedyś” przyszło niespodziewanie wraz z Igrzyskami DIY, które odbędą się już za kilka dni w Poznaniu. Choć tym razem nie my będziemy ścigać się na najlepsze projekty Zrób to Sam to jednak chcemy podczas nich też pokazać kilka styli meblowych, które nas kręcą.
I niespodziewanie właśnie ta skromna szafka przyszła nam do głowy. Co więcej od razu miałyśmy na nią konkretny pomysł! Uciec od klasyki lat 90. (mocnego czerwonawego odcienia, grubaśnych nóżek) do po prostu klasyki mebli.

Pierwszy krok to już jak zapewne wiecie: oczyszczenie mebla. Na szafce pozostały reszki żelu do usuwania powłok, którym Julka próbowała zwalczyć nieciekawą czerwoną lakierobejcę plus oczywiście sporo samej bejcy też wciąż pokrywało ten sosnowy mebelek. Gdybyśmy chciały go uczynić na nowo całkiem drewnianym to czyszczenia było na kilka długich godzin. Tym razem jednak w czystym drewnie miał zostać tylko blat. Tak więc całe oszlifowanie i doczyszenie mebla zajęło nam mniej więcej 1,5 godziny. I wystarczył do tego po prostu papier ścierny (100 i 180). Po szlifowaniu i odpyleniu mebel dokładnie odtłuściłyśmy i już można było zabierać się do dalszych prac.

Czerń inaczej 

Głównym pomysłem na ten mebel była: czerń. Ale nie zwykła, mocna, ciemna jak smoła. Zamarzyła nam się raczej taka „ciemno, prawie noc”. Pewnie dlatego, że już nie możemy się doczekać filmu Borysa Lankosza na podstawie powieści Joanny Bator.
Szafka miała być czarna ale z odcieniem lekko wpadającym w granat. Taka właśnie jaka pojawiła się w serii farb w odcieniach czerni, którą niedawno wypuściła marka Liberon. Są w niej cztery czernie (z odcieniem zieleni, purpury, niebieskiego i czysta czerń) każda w dwóch odmianach: mat i połysk. I te czernie są faktycznie piekielnie obłędne.  Ale co ważne nawet farby matowe z tej serii mają w sobie pigment, który z lekka opalizuje, więc pięknie podkreślają kształt mebla.

Farby te są są raczej pół-transparentne, więc jeżeli chcecie uzyskać głębokie krycie to radzimy najpierw jako bazę położyć na mebel warstwę zwykłej czarnej farby akrylowej lub kredowej a następnie 2-3 cienkie warstwy jednej z tych nowych czerni. My nakładałyśmy je gąbkowym wałeczkiem co dało równy, głęboki odcień.

Orzechowy blat 

Jako, że szafeczka jest drewniana, to aż prosiło się być zostawić choć jeden element ukazujący strykturę drewna. Dlatego po dokładnym oczyszczeniu blat szafki został dwukrotnie zabejcowany w odcieniu ciemnego orzecha. Pamiętajcie by po każdym nałożeniu bajcy i jej wyschnięciu drewno delikatnie zeszlifować drobnoziarnistym papierem, bo to ponownie zamyka otwarte pod wpływem wody pory.

 

Na koniec blat zabezpieczyłyśmy woskiem Liberona o odcieniu przydymionego orzecha. Wszystkie te działania wyrównały koloryt drewna, ukryły reszki starej bejcy, która miejscowo tak mocno wniknęła w blat, że by ją doczyścić trzeba by sporą część drewna zeszlifować. Co więcej taki ciemny odcień drewna idealnie nam podpasował do reszty pomysłu na mebel.

Złoto i złoto 

Tak pomalowana szafka aż prosiła się o odrobinę glamur. A geometryczne, trójkątne uchwyty były idealne by wykorzystać je do nadania jej akcentów rodem z Art Deco. Wykorzystałyśmy do tego lakier pozłacający Liberon, który choć jest bardzo rzadki to momentalnie wysycha, a wiec świetnie nadaje się do malowania drobnych elementów.

Dodatkowo złotym woskiem też od Liberona delikatnie, tak tylko punktowo przetarłyśmy zaokrąglenia blatu, ratanowe wypełnienie uchwytów szafki, czy ranty szuflad oraz … nóżki.  Tak bo szafeczka w międzyczasie dostała zupełnie nowe nogi.

Pokaż nogi!

Wymiana nóżek na nowe była bezdyskusyjna od samego początku. Małe, pękate na których stała zupełnie nie pasowały do tego jak ma wyglądać nowy mebel. Jednak na odebranie takich, które idealnie podpasowały by do metamorfozy zajęło nam kilka dni więc przyczepiałyśmy je w odwrotnej kolejności niż powinny trwać prace. Ale mimo to udało nam się nie zepsuć świeżo pomalowana szafki. Zasługa to na pewno farb, które gdy dostały kilka dni na przeschnięcie świetnie chwyciły podłoże.

Z wymianą nóżek była prawdziwa kampania. Choć początkowo wydawało się, że to będzie bułka z masłem. Pierwsze pękata, stara noga odkręciła się bezproblemowo. Jednak kolejne trzy ani przy potraktowaniu śrub WD-40 ani przy pomocy silnej męskiej ręki nie chciały się ruszyć.
Przyszedł więc moment na to by uruchomić starą zasadę: „nic na siłę, wszystko młotkiem”. I tak właśnie przy pomocy dłuta i młotka udało się je podważyć i odczepić.
Ale to była dopiero połowa sukcesu. Drugą było przyczepienie nowych lekko giętych nóżek. Wytłoczone z buku, czyli z dosyć twardego drewna miały przewidziane przez producenta i lekko już nawiercone miejsca na wkręty. Tyle, że w zupełnie innych miejscach niż pasowało do naszej szafeczki. Niby nic wielkiego: wystarczy przecież nawiercić w dobrym miejscu.

Niby nic: ale drewno było tak twarde, że wiertara ledwo, ledwo w nie wchodziła. I tak oto samo oderwanie starych nóg, nawiercenie i przymocowanie nowych (za pomocą wkrętów, które przepuściłyśmy przez otwory po poprzednim mocowaniu oraz dodatkowego podklejona wikolem) zajęło nam niemal dwa razy tyle czasu co oczyszczanie mebla. Ale było warto! Gdy szafka stanęła na nowych nogach całkiem zmieniła swój wygląd. I dosłownie urosła w naszych oczach!

Ostatnie szlify

Na koniec zostało kilka drobnostek, które ostatecznie odmieniły mebel.
Zniszczone, brzydkie szuflady (oczywiście po dokładnym ich umyciu) wykleiłyśmy ozdobnymi tapetami utrzymanymi w odcieniach granatu, turkusu i złota.
To proste zadanie: wystarczy do niego klej do decupage lub rozcieńczony wodą wikol. Szerokim pędzlem smarujemy klejem tapetę i wyklejaną szufladę. Następnie dokładnie dociskając układamy papier starając się by nigdzie nie zostały bąbelki powietrza.
Jeżeli wycieknie nam trochę kleju do decupage nie trzeba się przejmować bo po wyschnięciu jest on transparenty. Wikol delikatnie wycieramy wilgotną gąbeczką.
Po wyschnięciu kleju lakierujemy tapetę bezbarwnym lakierem wodnym. To zabezpieczy tapetę np. przed zalaniem.
Na bokach szufladki także użyłyśmy złota i czerni nawiązującego do mebla. A cały mebelek raz jeszcze (razem z blatem) dokładnie wywoskowałyśmy i wypolerowałyśmy bezbarwnym, naturalnym woskiem.

Podsumowanie

Całość prac nad meblem (rozłożonych na dwie tury) zajęła nam 8 godzin.
Wykorzystałyśmy do nich:

  • papier ścierny 100 i 180
  • płyn do odtłuszczania mebli przed malowaniem (może to też być spirytus czy benzyna lakowa)
  • bejca wodna Liberon
  • wosk barwiony Liberon
  • pakuły tak do bejcowania jak i woskowania
  • czarna farba kredowa Liberon
  • farba czerń mat z odcieniem niebieskiego Liberon
  • wałek gąbkowy
  • złoty lakier w płynie
  • cienki pędzelek
  • krem pozłacający (złoto) Liberon
  • taśma ochronna
  • nowe drewniane nogi
  • klej Wikol
  • wosk bezbarwny
  • kawałki starej tapety
  • lakier wodny

Musicie przyznać, że szafeczka nocna (choć u nas ma pełnić rolę szafki w przedpokoju pod lustrem) w nowej odsłonie zupełnie nie przypomina tej starego, zapomnianego mebla, który wędrował od śmietnika do śmietnika.

Też macie takie odratowane meble? Pochwalcie się nimi.

Wasze M.

 

Post powstał we współpracy z marką Liberon. 

 

 

0 Udostępnij