Koniec wakacji nas zasmucił, bo wiadomo, że zaraz dopadnie nas jesieniucha z szarugą i brakiem słońca, ale też zmotywował do działania. Nowy rok szkolny, nowe zadania, nowe projekty, nowe warsztaty…
W naszej pracowni w końcu przestało być nieznośnie gorąco, a więc ruszamy pełną parą (TUTAJ aktualna lista warsztatów na jesień!). Ale oprócz nowych warsztatów mamy też dla Was parę projektów, które szykowałyśmy przez ostatnie tygodnie. Właśnie dopinamy remont mieszkania u Sylwii. Oj, warto czekać na tę metamorfozę! Perypetie z tym związane i finał remontu pokażemy już wkrótce na blogu.
Alicji udało się w wakacje odmalować i urządzić pokój dla Leona. To wnętrze oraz ogrodowe projekty, które Alicja ogarniała między karmieniem i zmienianiem pieluch bliźniakom także niedługo opublikujemy. A ja (akurat dziś post pisze Basia) pokażę Wam wkrótce relację z warsztatów tapicerskich z Alkiem Kądzielą oraz metamorfozę najbardziej zdezelowanego fotela, jaki przyszło mi naprawiać.
Lutownice elektryczne, których mamy kilka na pracowni, służą nam najczęściej do wypalania rysunków na drewnie. Warsztaty ze wspólnym wypalaniem wzorów cieszą się dużym wzięciem. TUTAJ pokazujemy ozdoby robione przez dzieciaki i ich rodziców za pomocą wypalarek na Boże Narodzenie. TUTAJ zobaczycie, jak wypalarki wykorzystały organizatorki wieczoru panieńskiego w naszej pracowni przy Mińskiej 65.
Tradycyjne lutownice, których do tej pory używałyśmy mają jednak jeden feler, są nieporęczne. Trudno o precyzyjny rysunek, gdy nie możesz narzędzia dobrze złapać – jak ołówka czy długopisu. Dodatkową przeszkodą jest też kabel. Trzeba sporo ćwiczyć, żeby nabrać wprawy. Z lutownicą gazową odchodzi problem kabla, jest też zdecydowanie lżejsza i poręczniejsza niż jej elektryczny odpowiednik.
W zestawie przychodzi z kilkoma końcówkami, ja pracowałam głównie na jednej – takiej, która przypomina stalówkę kulkowego pióra. Od razu kupicie sobie jednak gaz do nabijania zapalniczek – w przypadku bardziej skomplikowanych projektów, jedno nabicie nie wystarczy.
Lutownica gazowa była głównym narzędziem do zrobienia odręcznego „rysunku” liścia monstery na tarczy zegara w tym projekcie. Ale zależało mi na tym, żeby wypalony wzór był trójwymiarowy, dlatego obrys liścia wyżłobiłam za pomocą multiszlifierki i frezu grawerskiego 0,8 mm. To wyżłobienie było też pomocne przy późniejszym wypalaniu – trudniej w ten sposób o błąd, omsknięcie (raz wypalonego miejsca potem już nie sposób wygumkować).
Potem w ruch poszła lutownica. Zwróćcie uwagę na sposób odpalania tego urządzenia, trochę mi zeszło, zanim obeszłam zabezpieczenia. Wszystko pokazujemy oczywiście na filmiku.
ARVE Error: Mode: lazyload not available (ARVE Pro not active?), switching to normal mode
Czego, oprócz narzędzi potrzebujecie do tego projektu?
- sklejka (średnica 25 cm)
- ołówek
- tamborek (średnica 25 cm)
- kolorowy materiał
- klej w spreju
- nożyczki
- mechanizm zegarowy
Cyferki na blacie najpierw rysowałam ołówkiem od szablonu. Tarczę zegara warto zabezpieczyć bezbarwnym lakierem.
I co, jak wam się taki projekt podoba? Macie jakieś pytania? Piszcie w komentarzach!
I koniecznie dajcie nam suba na YouTubie, bo dzięki temu będziecie na bieżąco zawiadamiani o kolejnych kreatywnych filmikach.
* Projekt powstał przy współpracy z marką Dremel.
Wasze M.