Metalowa szafka na buty w nowej odsłonie

Korporacyjna przerwa od życia

Co robi pracownik korporacji w przerwie na obiad? Przeszukuje internet w poszukiwaniu okazji! W związku z tym, że budżet ostatnio miałam dosyć ograniczony to zamiast za egzotycznymi wakacjami zaczęłam rozglądać się za jakimś fajnym mebelkiem.

No i znalazłam! Metalową szafkę na buty, która niszczała gdzieś na podwórku u starych właścicieli. Stwierdziłyśmy, że to będzie ciekawe wyzwanie. Mebli drewnianych z lat 50tych i 60tych jest ostatnio od zatrzęsienia, a metaloplastyka nadal raczej kojarzy nam się z florystycznymi ornamentami z lat 90tych. A przecież zaraz po wojnie to właśnie ciekawe konstrukcje z metalowych prętów były jednymi z najpopularniejszych projektów.

 

Metal na salony

Nie wspominając już o Władysławie Wołkowskim, który wprowadził na salony metal z elementami wikliny. Jego projekty to już klasyki. W naszej książce, możecie zobaczyć jak sobie poradziłyśmy renowacją stołka ==>.

Chciałyśmy pokazać, że te meble, które na pierwszy rzut oka wyglądają mało atrakcyjnie, nadal mogą spełniać swoje funkcje i być ciekawym elementem wyposażenia wnętrz. Co ważne idealnie sprawdzają się w niewielkich mieszkaniach bo są po prostu kompaktowe.

Pracę nad naszą szafką rozpoczęłyśmy od  usunięcia starego igielitu/ żyłek z półeczek. Był już stary, pożółkły i na pewno nie wykorzystałybyśmy go ponownie. Poza tym, to właśnie było jedno z wyzwań jakich chciałyśmy się podjąć. Znaleźć Świętego Grala mebli z metaloplastyki w XXI wieku. Ale o tym za chwilę.

Piaskiem po oczach

Zanim zaczniemy ozdabiać trzeba najpierw oczyścić. Najłatwiej byłoby oddać mebel do piaskowania, ale stwierdziłyśmy, że za pierwszym razem musimy zobaczyć co to za cholera…

Pod warstwą rdzy

I nie było łatwo: poszedł papier ścierny, wata stalowa, działałyśmy też odrdzewiaczem. Udało nam się doprowadzić mebel do jako takiego stanu dopiero po 6 godzinach czyszczenia.

Jaki kolor wybrać?

Po oczyszczeniu, czas na przyjemniejsze prace! Malowanie. I tu jak zawsze odwieczny konflikt: zostawić tradycyjnie czarną? Czy może zaszaleć trochę i pokombinować?

Wygrało to drugie podejście. Byłyśmy same ciekawe czy uda się nadać takiej metalowej szafeczce odrobinę lekkości zmieniając jej kolor. To musicie ocenić sami czy nam wyszło. Na pewno świetnie do tego sprawdziły się farby New Colours od Sopur. Farba bardzo ładnie pokrywa metal, właściwie wystarczyła jedna warstwa i mebel można było uznać za skończony. Natomiast nasz perfekcjonizm (z przymrużeniem oka) wziął górę i pomalowałyśmy mebel 2 warstwami farby w odstępach, uwaga: 15 minut! Tak ta farba na metalu schnie błyskawicznie! Serio nie mogłyśmy się nadziwić i sprawdzały to też uczestniczki warsztatów, które wtedy właśnie prowadziłyśmy.

Święty gral?

To wracamy do tematu czym to wszystko powiązać:

Czym zastąpić igielit? Koncepcji miałyśmy kilka:

  • stare kable
  • postarać się znaleźć igielit
  • żyłki na pranie
  • sznury i sznurki

 

Wyplatanie

Ale po kolei:

  • stare kable odpadły ponieważ na jedną taką szafeczkę potrzeba około 25 metrów, tyle w jednakowym rozmiarze to nawet my nie mamy. Z kolei nowe- jeszcze nie znalazłyśmy odpowiedniego rozmiaru i fasonu.
  • Igielit- najcieńszy jaki znalazłyśmy to w formie rurki o grubości 5 mm, ale akurat nie był dostępny… ale z pewnością jest to materiał do przetestowania. Tylko że jest dostępny przezroczysty, nie ma wersji kolorystycznych.
  • Żyłki na pranie- ciężko się zawiązują na małych elementach i w związku z tym często się rozwiązują.
  • Sznurki- te naturalne odrzuciłyśmy, ponieważ jeśli szafka ma stać w przedpokoju to sznurki szybko złapią wilgoć np. z błota pośniegowego i zaczną parcieć i gnić. Ale…. wpadłyśmy do sklepu ze sznurami i znalazłyśmy tam syntetyczne sznurki dla spadochroniarzy i z miejsca się zakochałyśmy. Sznurki nie chłoną wody, są elastyczne i zrobione z takiego splotu, który łatwo się napręża i zachowuje kształt, czyli się nie rozwiązują. Są też minusy: są dosyć cienkie i w odblaskowych kolorach.

 

Wzór w trójkąty

Podsumowując wybrałyśmy sznurki dla spadochroniarzy, jak spadać to z wysoka! Finalnie kolor nie przeszkadzał, bo okazały się na tyle niewidoczne, że dodają tylko poświaty całemu mebelkowi.

Czas na blat

Żeby dokończyć dzieło, trzeba było dorobić jeszcze półkę. Poprzedni właściciele, po prostu położyli na górę kawałek panela podłogowego. My stwierdziłyśmy, że chciałybyśmy coś innego.

Ostatnie szlify

Przycięłyśmy sklejkę pod wymiar półeczki i zaczęłyśmy szaleć z doborem kolorów. Najpierw bejca na całość, dwie warstwy, szlifowane watą stalową. Później Kolory i wzory. Ciężko było nam się zdecydować na jeden więc finalnie mamy ich kilka w formie trójkątów, dzięki temu mamy mebel bardziej uniwersalny, może stanąć w przedpokoju ale  również w pokoju dziecięcym. Farby New colours sprawdziły się również w tym przypadku. Mają fajną konsystencję, natomiast drewno trzeba malować 2-3 razy, żeby uzyskać efekt całkowitego krycia.

 

Szafka na buty gotowa!

No i jak, udało nam się wprowadzić metal na salony?

A jeśli sami chcielibyście spróbować sił z odnawianiem starych mebelków, wpadajcie do nas na Warsztaty. TUTAJ najnowsze terminy wiosennych spotkań w pracowni.

Wasze M.

0 Udostępnij