Metalowe rurki na których wiszą lampy, hydrauliczne rury na ścianie, drewniany kołek rozłożony na drabinach – wszystkie się przydały w czasie ostatni warsztatów w naszej pracowni. Na nich bowiem odbywała się sznurkowa magia.
Między nimi uwijała się drobniutka brunetka, sznurkowa czarodziejka.
– Skąd taka pasja? Z Instagrama. Tak po prostu z Instagrama. Oglądałam zdjęcia makram i tak mi się podobały, że zaczęłam sama się uczyć, jak je zrobić – mówi Ania Rybicka, czyli autorka bloga Prosta Idea i mistrzyni wyplatania makram, która wpadła do naszej pracowni w ostatnią sobotę, by poprowadzić warsztaty z robienia tych ozdób. Jest w tym ekspertką, aż cięzko uwierzyć, że jest samoukiem.
– Mam dwójkę dzieci i to ich wychowaniem sie zajęłam, ale jednak ciągnęło mnie, nie tyle do klasycznej pracy w korporacji, tylko raczej do tego, by robić coś takiego konkretnego, czego efekty widać. No więc plotę teraz te sznurki – śmieje się.
Ale gdy spojrzymy na jej makramy to ciężko nazwać to zwykłym „pleceniem sznurka”. To prawdziwe dzieła sztuki, co więcej każda z makram, nad którymi pracują uczestniczki wymaga aż 50 metrów tego sznurka.
Ania opowiada osobie ale kątem oka cały czas pilnuje wszystkich kursantek, podpowiada, co dalej zrobuć, sprawdza czy węzeły dobrze zawiązane, opowiada o tym, co w makramach jest modne, jak je wykorzystać we wnętrzu, o tym, że coraz częściej wiesza się je nawet na ślubach….
Dopóki Ania do nas nie wpadła o makramach wiedziałyśmy tyle… że fajnie wyglądają. Nie miałyśmy zbyt wiele wspólnego z plątaniem sznurków, a już na pewno żadna z nas nie znała żadnego profesjonalnego węzła, więc z przyjemnością skorzystałyśmy z okazji, żeby nauczyć się czegoś nowego. Dzięki Dorocie z bloga Baba Ma Dom, która Anię skierowała do naszej pracowni i my odkryłyśmy naprawdę magiczny świat tych sznurków, tak powiązanych i połączonych bez użycia igły, że tworzą piękne instalacje.
Musimy Wam powiedzieć, że to świetne uczucie móc uczestniczyć w warsztatach prowadzonych przez kogoś innego, nie musieć się martwić czy starczy wszystkim materiałów, czy uczestnucy uznają to za dobrą praktyczną wiedzę, jak poprowadzić zajęcia, żeby wszyscy byli zadowoleni.
Ale wracając do makram. Jeżeli styl boho, taki trochę rustykalny gra wam w duszy, to jest to idealna ozdoba. Jeżeli potrzebujecie wyciszenia, takiej pracy, trochę zabawy, przy której można się naprawdę odciąć od codziennych kłopotów, a zarazem (w przeciwieństwie do stolarki, czy renowacji mebli) nie skonać ze zmęczenia, to jest idealne zajęcie!
Ania pokazała nam splot podstawowy i skrętkę DNA oraz tzw. bułeczki. Okazało się, że jednym lepiej wychodzi na prawą, a innym na lewą stronę i mimo, że teoretycznie każda z nas robiła ten sam wzór, każda makrama wyszła inaczej. No i na ścianie powiesiłyśmy dzieło Ani, każda z nas wzdychała „kiedy ja będę w stanie takie coś zrobić?”, był to dodatkowy motywator do działania.
Alicja wkręciła się w plecenie tak mocno, że prawie nie spała, bo ćwiczyła nowe wiązania i przy okazji obmyślała, jakie tu projekty teraz na bloga można by zrobić przy użyciu bawełnianego sznurka. Jej warsztaty ściągnęły do naszej pracowni przy Mińskiej 65 w Warszawie całe zastępy pełnych zapału, chęci i niezwykle kreatywnych kobiet. Zbierają i naprawiają stare meble, robią biżuterię, bawią się decupagem. Jak widać majsterkowo-kobieca rewolucja idzie w świat!
Wszystkie zachwyciłyśmy się starymi amerykańskimi gazetami z lat 60. i 70. opisującymi właśnie makramy, które Ania wytrzasnęła z jakichś tajemniczych źródeł i przywiozła je, by pokazać, jak długą historię ma ten ozdobny motyw.
Jeżeli macie pomysł na poprowadzenie warsztatów i szukacie na to miejsca, to pamiętajcie o naszej pracowni. Mamy ponad 100 metrów kwadratowych (wraz z aneksem kuchennym i miejscem dla ok 10 uczestników) przestrzeni do kreatywnych działań spod znaku DIY i Zrób to Sam.
Piszcie na Facebooku albo na [email protected]
Wasze M.