Jak uzyskać efekt postarzenia na mocno pomalowanym meblu?

Czasem nie zależy nam na odnowieniu tylko raczej na postarzeniu mebla. Takie celowe nadanie oznak zużycia to też jest sztuka. I to wcale nie taka prosta do osiągnięcia. Szczególnie gdy mebel został wcześniej mocno pomalowany.

Zanim sięgniecie po puszkę farby, zanim zanurzycie w tym pięknym białym/niebieskim/czarnym/różowym* (odpowiednie zakreślić) kolorze pędzel błagamy Was na wszystkie świętości, prosimy na najlepiej zaostrzone cykliny, zaklinamy w imię szlifierek kątowych i odwołujemy się do gorącego serca opalarek: dobrze to rozważcie. Bo mebel pomalowany jest bardzo trudno przywrócić do oryginalnego stanu.

Takie właśnie wymalowane na fioletowo krzesełko trafiło na nasze warsztaty Nie Ma Brzydkich Mebli. Samo w sobie całkiem fajne, taki patyczak w typie country. Ale ten kolor, ten przesłodzony fiolet… Nie, to stanowczo nie był korzystny wybór.

Właścicielka od początku wiedziała, że nie chce go iść na łatwiznę i po prostu przemalować go ani na nic delikatniejszego ani nowocześniejszego. Choć oczywiście można było mebel zmienić choćby w takiego przystojniaka wykończonego ombre, jak to już kiedyś robiłyśmy na warsztatach.

Tym razem właścicielce marzył się mocno postarzony, wręcz poharatany czasem mebel. Taki w którym będzie widać wiele kolejnych warstw, które zostały naruszone zębem czasu.  Co więcej chciała by mebel był w ciemnych odcieniach, naturalnych, jak najbliższych drewnu.

OCZYSZCZANIE

Pierwszym krokiem całej metamorfozy było tradycyjnie oczyszczanie. Czy raczej próba oczyszczenia go. W ruch poszło wszystko: opalarka, żel do usuwania powłok, skrobaki, cykliny i papier ścierny.

Farba która krzesło pomalowano trzymała się bardzo mocno. Szczególnie na oparciu i na szczebelkach. I choć każdy z tych środków ostatecznie jakoś tam działał, to jednak wymagało to bardzo dużo wysiłku i naprawdę ciężkiej pracy.


Realnie samo porządne oczyszczenie takiego krzesła – bo pod farbą pojawiła się jeszcze warstwa ciemnej bejcy – powinno zająć co najmniej 8-10 godzin i to pracy bez przerwy. Praktycznie było to nie możliwe bo tyle trwają całe warsztaty. Tak więc nad oczyszczaniem mebla pracowało kilka osób: pomagałyśmy i my i uczestnicy z mniej pracochłonnymi projektami.

Malowanie

Ostatecznie po około 5 godzinach czyszczenia osiągnęliśmy taki efekt. Fiolet niemal całkiem zniknął, ale zostały nierówne ślady ciemnej bejcy.

W tym momencie można było podjąć dwie decyzje:
– czyścimy dalej aż do czystego drewna.
– zostajemy w obecnym stanie i wykorzystujemy go do dalszych prac.
Jak wspominałyśmy Anecie zależało na meblu celowo postarzonym, więc zapadła decyzja, że nie ma go sensu dalej czyścić. Zamiast tego, postawiłyśmy na taką troszkę zubożoną technikę cieniowania.
Tradycyjnie metoda ta polega na usunięciu miękkiej warstwy drewna i wydobyciu jego usłojenia, dzięki czemu nabiera ono rustykalnego charakteru. W efekcie naszych prac, cieniowanie polegało na zostawieniu miejscu odcienia nadanego przez starą bejcę. W efekcie mebel sam w sobie już wyglądał staro. Tyle, że wciąż w raczej mało zachęcający sposób. By nadać mu bardziej artystycznego wyglądu postanowiliśmy go… pomalować.
Tak dobrze słyszycie! Najpierw tyle czyszczenia by znowu mazać? Jak najbardziej. Odpowiednie pomalowanie, zabejcowanie i zawoskowanie mebla to sposób na jego postarzenie.
Zaczęliśmy od bejcy w odcieniu ciemny orzech. Takiej, która miała nie tylko mebel przyciemnić ale także troszkę miejscowo wyrównać jego wybarwienie.
Po jej wyschnięciu przyszła pora na farbę. Użyliśmy kredowej farby Liberon w odcieniu ciemnego turkusu. Krzesło nie było malowane po całości tylko miejscowo, tak jakby maźnięciami od niechcenia. Po niecałej pół godzinie gdy farba była jeszcze niedoschnięta trzeba było zacząć jej ścieranie.
Za pomocą waty stalowej farbę niemal całkowicie wytarliśmy. Ale nie byle jak, tylko w taki sposób by zasymulować działanie czasu. Mocniej była ścierana z miejsc, które naturalnie się najszybciej wycierają: rantów, oparcia i siedziska.

WOSKOWANIE

Po takim wymęczaniu drewna przyszła pora na odrobinę delikatniejszego dotyku. Czyli woskowanie. Ale i w przypadku wosku nie chodziło nam tylko o zabezpieczenia mebla ale także dołożenie efektu wizualnego. Dlatego zdecydowaliśmy się na barwiony wosk, w odcieniu przydymionego dębu.
Po nałożeniu jego dwóch warstw i dokładnym wypolerowaniu krzesła starczyło jeszcze czasu na ostatnią wisieneczkę na torcie czyli patynę. Wybraliśmy gotowy preparat od Liberona, patynę w odcieniu antycznego brązu. I tym właśnie środkiem (o konsystencji wosku)
zostały delikatnie pokryte same tylko ranty i zagłębienia w drewnie.
I wreszcie krzesło było gotowe!

Musimy się Wam przyznać, że to jeden z najtrudniejszych projektów w naszej historii warsztatów. Wymagał bardzo dużo ciężkiej fizycznej pracy. Ale dał nam też niezłe pole do eksperymentów z zupełnie innymi niż zazwyczaj technikami pracy.
Czasem warto wyjść ze swojej sfery komfortu!

To kto z Was nabrał ochoty na odnawianie pod naszym okiem? Pamiętajcie, że zostało tylko kilka wolnych miejsc na warsztaty w maju i czerwcu! Pełne kalendarium znajdziecie tutaj ==>.

 

Wasze M.

0 Udostępnij