Rozkładane stoliki, koce, wieszaki a na nich niepotrzebne ubrania, meble, bibeloty, sprzęt elektro, zabawki i wszelkie inne domowe cuda. Yard sale to stary, dobry zwyczaj praktykowany w Stanach czy Wielkiej Brytanii od dziesiątek lat, a od jakiegoś czasu coraz popularniejszy i u nas.
Garażówki, czyli domowe wyprzedaże zaczynają się na wiosnę i trwają przez całe lato i jesień ale liczy się w nich tylko sama sprzedaż ale także to, że można podczas nich spotkać sąsiadów, pogadać, napić się lemoniady, piwa czy zjeść domowe ciasto.
Obok internetowych antykwariatów (piszemy o nich TUTAJ >>>) dużych targowisk ze starociami i naszych ukochanych śmietników, takie garażówki letnią pora to jedno z najlepszych źródeł zdobycia mebli, gadżetów i przeróżnych materiałów dla majsterkowiczów.
To, szczególnie na amerykańskich przedmieściach, tak mocno zakorzeniony zwyczaj, że nie do zliczenia są filmowe i serialowe sceny z wyprzedażami. Naszą ulubioną jest chyba ta z cynicznego, prześmiewczego „Ghost world”:
ARVE Error: Mode: lazyload not available (ARVE Pro not active?), switching to normal mode
Zazwyczaj jednak właścicielom zależy, by pozbyć się wystawianych rzeczy, więc naprawdę można się z nimi potargować. Co więcej, to okazja to poznania i pogadania z naprawdę ciekawymi ludźmi, którzy mogą o wyprzedawanych przedmiotach bardzo ciekawie poopowiadać. W końcu czasem były z nimi przez dziesiątki lat.
W Stanach yard sale czasem zwane też garage sale przybierają czasem spore rozmiary. I bardzo popularne jest podróżowanie śladami takich garażówek w poszukiwaniu prawdziwych okazji. Największą i najsłynniejszą jest Highway 127 Corridor Sale czasem zwana też 127 Yard Sale. To garażówka ze sporą historią, bo po raz pierwszy została zorganizowana w 1987 roku.
127 yard sale rozpoczyna się co roku w tym samym dniu – w pierwszy czwartek sierpnia, trwa przez cztery dni do końca tygodnia i obejmuje ogromny obszar, bo aż 1110 km wzdłuż Route 127 od Covington, przez Kentucky, Chattanooga, Georgia, Alabamę, Tennessee aż po Ohio, a od kilku lat sięga Hudson, czyli biegnie aż przez cztery stany. Nic dziwnego, że zdobyła miano „najdłuższej garażówki świata”.
W Polsce nieśmiałe próby wprowadzenia tego zwyczaju były już od kilku lat. Na warszawskiej Saskiej Kępie letnią porą co i raz pojawiał się pomysł takiej wyprzedaży. I nawet działał, bo układ tej dzielnicy, złożonej w większości z domków jednorodzinnych lub małych bloczków z ogrodami daje szansę na to by mieszkańcy przed budynkiem dla chętnych wystawiali swoje przeróżne szpargały na sprzedaż.
Niespodziewanie jednak garażówka przyjęła się u nas w ostatnim czasie w innej formule. Zamiast typowych podwórkowych wyprzedaży rozprzestrzeniają nam się ruchome, zwoływane co kilka tygodni, czy ostatnio wręcz co weekend mini targowiska.
Jeżeli jesteś zbieraczem i Twoje skarby już się nie mieszczą w piwnicy, garażu i pawlaczach to właśnie to może być idealne miejsce dla Ciebie gdzie pozbędziesz się tego co jest Ci niepotrzebne a przy okazji miło spędzisz czas – tak zachęcają organizatorzy początkowo tylko Żoliborskiej garażówki, czyli wyprzedaży parku przy placu Wilsona. Dziś ta nazwa już jest całkiem nieadekwatna, bo garażowki przez nich organizowane można spotkać w prawie każdej dzielnicy Warszawy.
My z takiej ubiegłorocznej wyprzedaży na Jazdowisku mamy szufladę snycerką, która wciąż czeka na swoja kolej (choć już mamy na nią pomysł i to mocno zwariowany!) i piękny, dziecięcy abażur z liskami przywieziony przez właścicielki prosto z Berlina.
Garażówki to z resztą nie tylko miejsca, gdzie można upolować ubrania czy przedmioty, których właściciele już nie potrzebują. Wokół Prochowni Żoliborz rozstawiła się też liczna grupa rękodzielników i twórców DIY. Widziałyśmy stoliki wykonane z wojskowych skrzyń na nogach w stylu Ludwika XIV, czy piękne lampy wykonane ze starych butelek po winie. Ale najbardziej urzekły nas półmiski robione „na goraco” z płyt winylowych i kolczyki z kapsli. Prawdziwa rewelacja!
Ich autorka z żalem jednak przyznała, że jej autorski pomysł szybko znalazł wielu naśladowców. Na Jazdowisku była jednak prawdziwą i niepowtarzalną gwiazdą.
Żoliborz, czyli tradycyjnie inteligencka dzielnica obfitował też w sprzedawców książek. My nabyłyśmy kolejną część kultowego poradnika Adama Słodowego. Spory wybór mieli też wielbiciele komiksów i fantastyki.
Świetne garażówki organizowała też do niedawna nasza ulubiona klubokawiarnia czyli Kicia Kocia w swojej starej siedzibie. Szczególnie kultowe były te poświąteczne, kiedy można było sprzedać/kupić nietrafione prezenty bożonarodzeniowe. W tym takie cuda, jak forma do pieczenia pasztetu w kształcie niedźwiedzia. Kicia niedługo wraca w nowej siedzibie, liczymy więc, że powrócą i te wyprzedaże.
W tym roku na wyprzedaży garażowej u Gohy (pozdrawiamy!) nabyłyśmy zaś za kilka złotych takie oto dziwne drewniane uchwyty (czekają wciąż na nasze natchnienie) i małą szpulę, która zmieniłyśmy w dwustronny stolik dla dzieci:
Ale to i tak nic w porównaniu z tym co zdobyłyśmy w ten weekend na Wiatraku, czyli na rondzie Wiatraczna pod Uniwersamem „Grochów” oraz w Niedorzecznej na Powiślu. Obie garażówki odbywały się w ostatnia niedziele, ale były mocno różne od siebie. Wprawdzie przeważały na nich ubrania i zabawki dla dzieci ale na Grochowie obok megahipsterkich hipsterów, takich no wiecie: „broda + kapelusz” sporo było lokalsów, ludzi ewidentnie wyprzedających rzeczy, które są im już nie potrzebne – bo np. dzieci z nich wyrosły – lub dorabiających w ten sposób do emerytury czy renty.
Nam udało się tam zdobyć świetną, nieźle zachowaną Uniwersalną Książkę Kucharską z 1926 roku autorstwa Marii Ochorowicz-Montowej. Pan Zdzisiek zapewniał, że jest w jego domu od samego początku, a już na pewno korzystała z niej jego pierwsza żona w latach 70. i 80. I to bardzo możliwe, bo było w niej kilka kartek z notatkami o potrzebnych do upieczenia pasztetu składnikach.
To już ostatnie miesiące Uniwersamu, który ma iść do wyburzenia, więc warto odwiedzić go choćby po to by trochę jeszcze poczuć stary PRLowsko/wczesnokapitalistyczny klimat. I podobnie było ze sprzedawanym towarem: maszyna do pisania z lat 70. i trójwymiarowe pocztówki rodem z początków III RP obok siebie. Po zakupach koniecznie trzeba zasiąść na kawę w restauracji Astoria.
Na Powiślu zaś, jak to na Powiślu, garażowka była bardziej komercyjna. Stoiska owszem z wyprzedażami ale głównie dosyć markowych ciuchów, trochę książek (w tym za 2 złote pierwsze polskie wydanie „Love Story” Segala) i przede wszystkim spore stoisko z uwielbianymi przez nas starociami.
A na nim od metalowej patelni do wypieku ciasteczek w kształcie grzybków i szyszek, przez cukiernice, filiżanki, ozdobne miecze, niebrzydki, działający gramofon (ale trochę dla nas za drogi) po… drewniane wiosła do kajaków. Zakochałyśmy się w nich z miejsca, ale i tak z kamienną miną negocjowałyśmy cenę. Są już nasze i mamy na nie konkretny plan!
Lato wciąż w pełni a więc w Warszawie sezon garażówkowy potrwa jeszcze co najmniej miesiąc.
Na najbliższe tygodnie plan wygląda tak:
22 sierpnia w Klubokawiarni Towarzyskiej na Saskiej Kępie pod hasłem KOTY VINTAGE YARD SALE
23 sierpnia wyprzedaż garażowa w Fugazi, na ul. Mińskiej 65 (czyli tam gdzie znajduje się nasza przyszła pracownia)
23 sierpnia garażowa wyprzedaż w Spółdzielnia Dom Kultury na Woli
30 sierpnia garażówka pod Uniwersamem „Grochów” na rondzie Wiatraczna
5 września wyprzedaż garażowa w Pawilonie Kulturalnym na Żoliborzu
13 września garażówka „Czar PRL-u” na ulicy Powsińskiej 106 na Sadybie
Jest więc jeszcze spora szansa na to by zapolować na różne cuda z drugiej ręki.
Słabiej znamy garażówkowy rozkład jazdy z innych miast. Ale wiemy, że coraz popularniejsze są też w Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu czy Łodzi. Jeżeli w Waszej okolicy dzieją się takie ciekawe targi to podpowiedzcie gdzie i kiedy warto się wybrać! A zdobyliście na nich jakieś nadzwyczajne przedmioty? Koniecznie pochwalcie się!
Wasze obkupione M.