O remoncie pracowni to już niemalże trylogię mogłybyśmy napisać Jak się pozbyć starej farby, jak zagruntować ściany, ile schodzi z budową antresoli i tak dalej i tak dalej…. Ale na deser w naszych przygodach remontowych zostawiłyśmy sobie kuchnię. Miała ona spełniać dwie podstawowe funkcje mini kącika socjalnego z kawą i herbatą, ale też potrzebowałyśmy roboczego miejsca, do czyszczenia naszych narzędzi malarskich.
Po samym remoncie kieszenie były już puste, a i w wynajmowany lokal, smagany politycznymi rozgrywkami nie chciałyśmy inwestować fortuny. Więc wyruszyłyśmy na łowy! 5 kobiet i 5 koncepcji: oj wierzcie nam, działo się Na korzyść tego „projektu działał” DEADLINE, kuchnia musiała być gotowa na otwarcie Kobiecej Pracowni Rzemieślniczej.
Podeszłyśmy do tego metodycznie. Żeby było TANIO: zamówiłyśmy szafki i zlew z wyprzedaży. Udało nam się zdobyć nawet dwie takie same szafki, co prawda obie przygotowane do montażu zlewu, ale co tam, Majsterki dadzą radę Podobnie było ze zlewem i blatem, były to po prostu końcówki kolekcji, sporo przecenione. Żeby było SZYBKO: wszystko zamawiałyśmy przez internet i z dostawą bezpośrednio do lokalu.

No, ale co zrobić z całym tym sprzętem i jak się z nim uporać, gdy już do nas trafił? To była prawdziwa lekcja pokory i domowego majsterkowania. Dzięki temu projektowi już wiemy, że w sytuacjach stresowych potrafimy współdziałać tak, żeby osiągnąć zamierzony cel! Możemy sobie teraz jak harcerki przypinać odpowiednie piny, jakie umiejętności zdobyłyśmy:
- skręcanie szafek bez instrukcji obsługi – zaliczone! Mało tego, dodałyśmy do tego jeden designerski element: ceramiczne gałki, które zdobyłyśmy na jednym z wyjazdów służbowych.
- silikonowanie – to zawsze nam się wydawało jakimś magicznym procesem, więc dla bezpieczeństwa wybrałyśmy silikon Den Braven bezbarwny. To tak, żeby nie było widać ewentualnych niedociągnięć
Wilk okazał się nie taki straszny, byłyśmy całkiem dokładne i możemy spać spokojnie, że nam nic nie zaleje.
- mocowanie blatu do szafki pod zlew
Tak, tak wiemy jak to brzmi, ale się udało i jest stabilnie. Mało tego, nasz blat z wyprzedaży był nieco za długi, ale stwierdziłyśmy, że dodatkowa powierzchnia robocza nam się zdecydowanie przyda. Zostawiłyśmy go w pierwotnej formie, jedynie krawędzie zabezpieczyłyśmy specjalnymi aluminiowymi listwami.
Co jeszcze ważne, to zdobyłyśmy lodówkę zupełnie za darmo – od zaprzyjaźnionego malarza, który wynajmuje pracownię po sąsiedzku. Więc wpisało nam się to idealnie w koncepcję taniej warsztatowej kuchni!
Teraz już tylko jedna odznaka została nam do zdobycia: za długotrwałe utrzymanie porządku
Trzymajcie kciuki!
Wasze M.