Tata z młotkiem i wiertarką a mama z maszyną do szycia… to był naturalny widok w naszym dzieciństwie. Rodzicie po prostu musieli sobie radzić: robić samodzielnie remonty, naprawiać auta, przeszywać stare ubrania w coś nowego, robić meble, zabawki…
Dla wszystkich dzieciaków urodzonych w PRL majsterkowanie było tak naturalne jak dziś to, że wszystko co chcemy można od ręki kupić. Tylko czy faktycznie rodzice uczyli nas jak majsterkować?
Takie pytanie zaczęłyśmy sobie zadawać gdy zbliżał się tegoroczny Dzień Taty. Czy to właśnie ojcowie pokazywali nam jak użyć piły i wiertarki, jak wbijać gwoździe by nie zrobić sobie krzywdy? Czy to z mamami szyłyśmy i haftowałyśmy? Próbując sobie przypomnieć te czasy zaczęłyśmy właśnie o takich wspomnieniach rozmawiać z fanami Zrób To Sam oraz po prostu z naszymi znajomymi.
I wiecie co? Mamy tu wiele wspólnych wspomnień: owszem rodzice robili bardzo dużo rzeczy samodzielnie ale jakoś nieszczególnie mocno robili to z nami. Czasem zdarzyło się, że nas uczyli podstaw. I tak Alicja poznawała narzędzia z tatą, Basia czasem pomagała mu w naprawach auta, Sylwia już po nagraniu jakie przygotowałyśmy z okazji Dnia Taty przypomniała sobie, że najwięcej to robiła z babcią, która pokazała jej jak haftować i robić na drutach. Ale nigdy nie były dla nas szczególnie atrakcyjne sposoby spędzania czasu z rodziną.
Powód jest banalny: to był obowiązek, co więcej to był smutny obowiązek wynikający z ciągłych niedoborów. Rodzice więc woleli z nami czytać, malować, układać klocki niż już tak w dzieciństwie wciągać nas w dorosłe życie. Ale był jeden wyjątek: szkolne ZPT.
Pamiętacie te sale, który były czasem lepiej wyposażone niż dzisiejsze profesjonalne pracownie? Jak robiło się ciasto w prodiżu, jak wycinało z deseczek domek dla ptaków, z masy solnej przygotowywało popielniczki (swoją drogą co to był za pomysł by dzieci z paleniem papierosów w taki sposób oswajać!) a z resztek skóry wyklejało ramki na zdjęcia.
I tu rodzice byli niezastąpieni! To oni razem z nami przerabiali te kolejne projekty, to oni szukali materiałów, to oni wreszcie de facto uczyli nas jak to zrobić, bo w szkole w ciągu 45 minut lekcji czasu starczało na niewiele. I to oni przekonywali, że zawsze jest jakiś sposób na to by kolejne zadanie z zajęć praktyczno-technicznych nam się udało.
Dziś jednak nie ma ZPTów, nie ma potrzeby samodzielnego remontowania mieszkania ani ze starej sukienki szycia bluzki i spódnicy. Mimo to teraz właśnie obserwujemy jak wielu rodziców stara się już bardziej świadomie ze swoimi dzieciakami eksperymentować z majsterkowaniem. Oczywiście to bardzo często są ojcowie z zajawką w DIY. Pisałyśmy Wam zresztą o nich dokładnie rok temu.
Ale coraz częściej to także mamy i tatuśkowie bez szczególnej fiksacji na punkcie Zrób To Sam. Widzący jednak w takich pracach pomysł na alternatywne, aktywne spędzenie wspólnie czasu i możliwość pokazania dziecku, że otaczające je przedmioty nie biorą się znikąd, że trzeba je zaprojektować, wykonać, wypróbować jak działają.
Na takich rodziców trafiamy coraz częściej podczas naszych warsztatów. Jak choćby tych sprzed kilku dni zorganizowanych przez Fundację Koalicji na rzecz Polskich Innowacji gdzie dzieci od 2 do 12 roku życia razem z głównie mamami majsterkowały drewniane zegary.
I wiemy jedno: ich dzieci będą miały świetne wspomnienia z takich wspólnych prac. Więc jeżeli jeszcze się zastanawiacie czy to fajny pomysł na spędzenie Dnia Taty, to wyciągnijcie jakąś starą wiertarkę i pokażcie młodym jak jej użyć!
No i obejrzyjcie jak razem z Darkiem Stolarzem, Gosią z Odnawialni, Hanią z Haart, Marcinem czyli superTATA.tv, Norbertem z Zabawy w Budowie i Bożeną Mamą Trójki wspominamy naszej majsterkowe dzieciństwa.
A może macie swoje wspomnienia? Podzielcie się nimi! Opowiedzcie dziś o nim rodzicom, na pewno się wzruszą. Podzielcie się też nimi z nami!
Wasze M.
Za zdjęcia dziękujemy Fundacji Koalicja na rzecz Polskich Innowacji.
Filmik powstał podczas śniadania z okazji Dnia dziecka, które organizowałyśmy z marką V33. Więcej o imprezie przeczytacie tutaj ==>.