Z tym biurkiem z lat sześćdziesiątych wiąże się jedna z najpiękniejszych historii, jakie nam się z odnawianiem meblowych staruszków przytrafiły. O tym, jak trafiło w nasze ręce, o tajemniczym znalezisku i poszukiwaniach właścicieli mebla pisałyśmy TUTAJ>>>. Doprawdy, dla takich historii warto czasem zakasać rękawy 😉
Zaczęło się od śmietnikowego znaleziska. Pewnie w Amsterdamie, Kopenhadze czy w Paryżu nikt nad takim meblem by się nie pochylił. Nawet w Warszawie, coraz bardziej rozkochanej w designie sprzed 50–60 lat. To taki zwykły produkcyjniak pokryty fornirem. Dwie szczupłe nóżki z jednej strony, a z drugiej zamiast nóg szafeczka z szufladkami. Coś nas w nim jednak urzekło. Okazało się, że miałyśmy nosa i że warto było to biureczko zabrać ze śmietnika. Ale by zyskało nowy blask, wymagało sporo pracy.
Renowacja biurka wymagała przygotowania sporej liczby materiałów:
- żel do usuwania powłok
- opalarka
- cykliny
- papier ścierny
- klej wikol
- kit do drewna
- politura
- filcowa lub bawełniana szmatka i wata
- ołówek i kątownik
- farby akrylowe lub kredowe
- lateksowe rękawice
- małe gąbkowe wałeczki malarskie, pędzle do farb wodnych
- taśma malarska
Oczyszczanie mebla
Najwięcej pracy, i to dosyć ciężkiej, wymagało oczyszczenie mebla. Produkty z drugiej połowy lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych lakierowano na wysoki połysk, chemoutwardzalna powłoka jest twarda jak skała. Poza tym ma jednego pewnego sposobu na pozbycie się tego paskudztwa, zwykle trzeba eksperymentować ze wszystkimi metodami czyszczenia mebla (więcej o wszystkich metodach piszemy TUTAJ >>>).
Nasze doświadczenia podpowiadają nam jednak, że najlepszajest porządna, ręczna robota. Często nie ma co liczyć na szlifierkę, w ruch pójdą raczej skrobak i cyklina. Nieźle dają sobie radę opalarki i żele do usuwania powłok; pod ich wpływem wierzchnia warstwa zaczyna się łuszczyć i można ją delikatnie ściągnąć. Na koniec jednak i tak trzeba całość dokładnie, ręcznie przeszlifować papierem ściernym lub watą stalową. W wypadku tego biurka była to praca na trzy pary rąk, a i tak zajęła nam cały dzień.
W starych meblach zawsze znajdą się jakieś ubytki. Jeżeli są to meble fornirowane, trzeba uważnie je obejrzeć i sprawdzić, czy ta cieniutka warstwa drewna w którymś miejscu nie zaczyna się odklejać. Przy małych odklejeniach wystarczy użyć wikolu, dobrze docisnąć fornir i zostawić na kilka godzin. Przy większych uszkodzony fragment forniru usuwa się ostrym nożykiem (na przykład do tapet), a w jego miejsce wkleja łatę dobranego kolorem i wzorem świeżego fragmentu forniru.
Nasze śmietnikowe biurko pod tym względem było w zaskakująco dobrym stanie. Wystarczyło podkleić dwa małe ubytki, a kolejny w blacie zaszpachlować odrobiną kitu do drewna.
Malowanie geometrycznego wzoru
Gdyby to był klasyczny projekt, na pewno nie zabrałybyśmy się do niego z farbami. Ponieważ jednak nasze biureczko to produkt masowy, postanowiłyśmy nadać mu indywidualny, spersonalizowany charakter, częściowo je przemalowując w geometryczny wzór.
Mebel pochodzi z lat sześćdziesiątych, więc zdecydowałyśmy się właśnie na taką stylistykę. Wybrałyśmy trzy kolory farb: zgaszoną żółć, jasną szarość i lekko złamaną biel.
Nóżki – zarówno te wysokie, jak i niskie – wraz z ich obramowaniem pomalowane zostały dwiema warstwami farby szarej. Ten sam odcień został też użyty do pomalowania frontu jednej z trzech szufladek schowanych w szafeczce. Pozostałe dwie pokryte zostały bielą i żółcią.
Tych dwóch kolorów użyłyśmy też do ozdobienia szufladek pod blatem. Ale najtrudniejszym zadaniem było pomalowanie frontu szafki. Zamarzył nam się wzór rodem z lat sześćdziesiątych z efektem 3D. Miałyśmy już doświadczenie z malowaniem PRL-owskiej komody na wysoki połysk. Wiedziałyśmy, że nie będzie tak łatwo.
Najpierw wymierzyłyśmy drzwiczki i podzieliłyśmy ich powierzchnię na części układające się we wzór złożony z rombów, narysowałyśmy ołówkiem siatkę i zabezpieczyłyśmy ją taśmą malarską. Część zamalowałyśmy na żółto i biało, część zostawiłyśmy w naturalnym, drewnianym odcieniu.
Malowanie samego frontu zajęło kilka godzin, najpierw bowiem trzeba było pomalować białe elementy i poczekać, aż wyschną, a potem ponownie przyklejać taśmy zabezpieczające – tym razem w innych miejscach – i pomalować żółte romby. Najwygodniej użyć do tego gąbkowych, małych wałeczków, a pędzelkami tylko wyrównać niedoskonałości powierzchni farby.
Po dokładnym wyschnięciu farby (potrzebuje co najmniej 3–4 godzin, ale warto zostawić mebel na całą noc) czas na ostateczne wykończenie i zabezpieczenie biurka. My użyłyśmy farb kredowych od Autentico, które świetnie kryją i szybko wysychają, ale wymagają zabezpieczenia w postaci wosku, lakieru, albo politury.
Politurowanie
Zastanawiałyśmy się nad zawoskowaniem biurka (TUTAJ piszemy więcej o woskach i technikach), ale ostatecznie postawiłyśmy na politurę. Ten alkoholowy roztwór szelaku idealnie nadaje się do tego, by uzyskać połysk drewna, zabezpieczyć je i podkreślić usłojenie. Niestety, nie jest zbyt wytrzymały – na politurowanym blacie lepiej nie stawiać kieliszków z alkoholem, wazonów z kwiatami (politura nie lubi kontaktu z wodą) ani niczego gorącego.
Biurko jest jednym z 33 projektów, jakie opisujemy w naszej książce (TUTAJ dowiecie się więcej o tym, jak powstała książka i co znajdziecie w środku). Biurko wkrótce stanie w nowym domu Alicji, ale o tym napiszemy Wam za kilka tygodni 😉
Wasze M.