Książki, które pokochały moje dzieci

Dzień Dziecka zbliża się wielkimi krokami i jak każdy rodzic z obłędem w oczach zaczęłam rozglądać się za upominkami dla mojej trójki. Ale muszę się też do czegoś przyznać. Po doświadczeniach z Leonem, bliźniaki teraz są nieco poszkodowane. Bo zamiast dostawać tonę różnych, nowych zabawek (tym rozpieszczają babcie i cioteczki) z reguły odkrywam przed nimi to, co w przypadku starszaka sprawdziło się najlepiej.

Zasada musi być tylko jedna zachowana, odpowiednio wcześniej dana zabawka musi zniknąć z pola widzenia Leona, żeby później było zaskoczenie dla maluchów i starszak, żeby nie robił awantury, że to jego.

I tak przez ostatnie 3 lata zgromadziłam całkiem niezłą biblioteczkę literatury dziecięcej. Cały ambaras jest w tym, żeby dobrze dobrać lekturę do aktualnego etapu rozwoju dziecka. Półki uginają mi się od pięknych bajek, na które Leon nawet nie chce spojrzeć, bo po prostu jeszcze do nich nie dorósł, ale mamy też kilka pozycji do których wracamy z ogromną przyjemnością. Nawet teraz jak czytam maluchom, to on chętnie uczestniczy w zabawach.

1. Polscy poeci. Wiersze dla dzieci.
wydawnictwo Zielona Sowa

Znajdziecie tu takie szlagiery jak „Entliczek- pentliczek” czy „Kaczka dziwaczka”, ale są też wierszyki mniej trochę znane (przynajmniej dla mnie) jak np. wiersze Tadeusza Śliwiaka: „Zakochana żaba”, „Rozmowy śniegowych bałwanów” czy „Lody pana Chmurki”.
Dlaczego lubimy tą książkę? Bo jest fajnie zilustrowana (moje dzieci zdecydowanie lubią mocne kolory), wiersze są z przesłaniem. Także bliźniakom po prostu czytam wygłupiając się i wcielając w rolę (kto z Was nie udawał Kaczki Dziwaczki zaciskając przy tym nos?), a z Leonem mogę później pogadać. Z resztą oceńcie sami. Oto wierszyk „Tadeuszek” Stanisława Jachowicza:
„Raz swawolny Tadeuszek
Nawsadzał w flaszeczkę muszek;
A nie chcąc ich morzyć głodem,
Ponarzucał chleba z miodem.

Widząc to ojciec przyniósł mu piernika
i, nic nie mówiąc, drzwi na klucz zamyka.
Zaczął się prosić, płakał Tadeuszek,
A ojciec na to:- Nie więź biednych muszek.
Siedział dzień cały. To go nauczyło:
Nie czyń drugiemu co Tobie niemiło”.

Myślę, że ta książka zostanie z nami na dłużej. Przede wszystkim dlatego, że w różnym wieku można z nią wymyślać różne zabawy. Teraz sobie gadamy, a kto wie może już za chwilę zaczniemy ćwiczyć pamięć i urządzać przedstawienia.

2. Poznaję dźwięki. Beethoven
Wydawnictwo yoyo

To jedna z książeczek z całej serii. Jest bardzo prosta, kolorowa i dla dzieciaków w okolicach 12 miesięcy cudowna. Po pierwsze poznają dźwięki najważniejszych utworów danego kompozytora (i pozytywki są jak na moje ucho całkiem ok). Miło jest czasem posłuchać czegoś klasycznego, a nie tylko szumu miasta czy telewizyjnej łupanki. Dlatego tą książeczkę cenię za funkcję „uwrażliwiającą”, co prawda pewnie bardziej teraz mnie niż dzieci, ale jednak. Poza tym dzięki niej ćwiczymy koordynację ręka-oko co dla takich maluchów jest bardzo ważne, w końcu, żeby coś usłyszeć trzeba nacisnąć odpowiednią nutkę. A dla dzieciaków ciut starszych jest to fajna nauka liczenia i spostrzegawczości. W mojej książeczce zaczynamy od Symfonii numer 5, którą gra 1 ośmiornica, a kończymy na Ruinach Aten granych przez 6 miśków.

3. Wielka księga wiedzy. Skąd się bierze jedzenie?
Wydawnictwo Zielona Sowa

Ostatnio to jeden z naszych hitów! Co prawda jest ona przeznaczona dla ciut starszych dzieci, ale my po nią sięgnęliśmy z kilku powodów. Leon ma fazę na „niejedzenie”, czyli wszystko oprócz frytek jest niedobre. Dlatego na różne sposoby staramy się mu pokazać, że jedzenie może być fajne, kolorowe, smaczne i przekazać jak najwięcej ciekawostek na jego temat. Nie zapeszając mamy dzięki temu jakieś mikro sukcesy (wczoraj zjadł zupę w przedszkolu: hell yeah!! 🙂 )
Poza tym zabraliśmy się za prace w ogrodzie i dużo łatwiej jest mu wytłumaczyć za pomocą obrazków „nie niszcz grządek” bo z tych nasionek będzie fasolka, buraczek czy sałatka, niż stawianie granic na zasadzie nie rób tego bo tak powiedziałam. Strzał w 10 dla dzieciaków, które interesują się przyrodą i zadają setki pytań: „a co to?”, „a dlaczego?”.

4. Kicia kocia

wydawnictwo Media Rodzina

Tej serii chyba żadnemu rodzicowi nie trzeba przedstawiać. Długo się jakoś wzbraniałam, ale jak już Kicia Kocia zagościła w naszym domu to przepadliśmy. Teraz Leon ma kilka swoich ulubionych książeczek z miłą kotką. Oczywiście najczęściej czytamy tą o strażaku Jacku, o policjancie, który goni łobuza i o majsterkowaniu (no ba!). Prosty przekaz, problemy dnia codziennego (np. dziewczynki nie chcą bawić się w księżniczki i być zamykane w lochu) czy to nie jest to co każdy z nas lubi najbardziej?

5. Twórz z dzieckiem

wydawnictwo Sierra Madre

Autorką tej pomysłowej książki jest Agnieszka Placha, mama 5 dzieci, mój osobisty autorytet jak sobie radzić z dzieciakami. Dlatego jak wpadła mi w ręce jej praca z przyjemnością zaczęłam testować. Co prawda dużą część pomysłów jest też dla ciut starszych dzieci, ale tak można dostosować wykonanie, że już 2,5 letnie dzieciaki będą miały z tego frajdę. Jeśli chcecie spędzać czas z pociechami kreatywnie, albo Wasze dzieci często chorują i nie wiecie co z nimi robić  to  moim zdaniem jest to pozycja obowiązkowa. Za każdym razem właściwie jak Leona dopada jakieś cholerstwo i zostaje w domu w pewnym momencie zaczyna brakować pomysłów co tu zrobić…. I wtedy z odsieczą idzie do mnie Aga. Proste zabawy, ale jednocześnie ćwiczące ręce dzieciaków i dzięki temu my dorośli mamy chwilę spokoju.

 

A u Was jakie książki sprawdzają się najlepiej? Na co zwracacie uwagę przy ich wyborze?

Wasza Alicja

0 Udostępnij