Złote dodatki w sypialni. Finał weekendowego remontu

W zeszłym tygodniu pokazywałam Wam moją zapyziałą sypialnię, która aż się prosiła o remont. Teraz czas na finał tej weekendowej metamorfozy.

Meble, które wstawiłam do odnowionego wnętrza pokazywałam w ostatnim wpisie (znajdziecie go TUTAJ). Obiecałam, że tym razem napiszę więcej m.in. o kolorach, jakie wybrałam. Połączenie bladego różu oraz jasnej, oliwkowej zieleni mogłoby się wydawać ekstrawaganckie, ale zainspirowała mnie bluza, jaką kupiłam pod koniec zeszłego roku (nabyłam ją w sieciówce, z czego nie jestem dumna, ale za to od stycznia trzymam się dzielnie i nie kupuję już żadnych nowych ciuchów – trzymajcie kciuki, żebym wytrzymała choć do wakacji!)

Wiedziałam też, że chcę wprowadzić biel do tego wnętrza. Po pierwsze po to, by optycznie je powiększyć. Po drugie, z lenistwa – ścieranie i zamalowywanie plam na białej powierzchni jest praktycznie bezproblemowe – bez względu na to, jakiej farby użyjecie. Z kolorowymi farbami już nie jest tak łatwo.

Drugą, nietypową decyzją było pomalowanie sufitu na inny, niż biały kolor. Alicja, w swoim starym mieszkaniu miała czarny sufit i wyglądało to bardzo fajnie. Moje mieszkanie jest wysokie, więc mogłam sobie pozwolić na jego optyczne obniżenie. Dziś patrzę na zielony sufit i jestem z tego pomysłu bardzo zadowolona!

Ale dość o kolorach. Najbardziej cieszy mnie z patent na zagłówek. Wiedząc o tym, jak lubię kombinować ze zmianami w swoim mieszkaniu, zdecydowałam się na rozwiązanie, które daje pole do improwizacji. Jeśli znudzą mi się różowe poduchy, zmienię im poszewkę. Albo zrobię zaczepy z jednego, podłużnego zagłówka. Możliwości jest wiele.

Poduchy wiszą na złotym karniszu, który kupiłam za 5 dyszek w markecie budowlanym. Musiałam go dociąć na odpowiednią długość i przymocować do ściany. Zdjęłam też większość żabek – zostawiłam tylko 4, do przypięcia poduszek.

Złoto pojawiło się nie tylko na zagłówku, ale też w innych dodatkach. Złota jest lampa nad łóżkiem, złota jest też delikatna szafeczka, która wisi nad komodą.

Długo zastanawiałam się, co zrobić ze starym łóżkiem. Wymienić? Szkoda. Zwłaszcza, że jest sprawne, tylko zbyt twarde i niewygodne. Marzyło mi się łóżko z wysuwanymi szufladami (kto z Was ma małe mieszkanie, ten wie jak cenna jest każda przestrzeń do przechowywania). Ale mój stary tapczan też ma miejsce na poduszki czy pościel. Może nie warto od razu odsyłać go na meblową emeryturę? Ostatecznie zdecydowałam, że dokupię do niego materac. Czy takie połączenie się sprawdzi na dłuższą metę? Napiszę Wam o tym wkrótce.

Najpierw grzebałam w sieci w poszukiwaniu materaców i dostałam zawrotu głowy – piankowe, lateksowe czy sprężynowe? Każdy z nich ma swoje plusy, każdy dzieli się na kilka podkategorii. Co wybrać? Postanowiłam zrobić test w realu. Spędziłam 2 godziny w sklepach z materacami, polegując i sprawdzając, który z nich jest najlepszy dla mnie. Wybór padł na materac z pianki termoelastycznej z włóknem kokosowym. Twardy, dopasowujący się do ciała. Materac ma 25-letnią gwarancję i certyfikat OEKO-TEX®, co oznacza, że przy produkcji tkanin nie użyto substancji szkodliwych.

Liczę na to, że będzie służył mi długo. Materace są bowiem bardzo problematycznym odpadem. Często nielegalnie wyrzucane, rzadko recyclingowane. W USA wyrzuca się 18,2 mln materacy rocznie, ale istnieje tylko 56 miejsc przeznaczonych do ich recyklingu. W 2017 r. w Wielkiej Brytanii wyrzucono ich ponad 7 mln, z których zdecydowana większość trafiła bezpośrednio na wysypiska śmieci.

W sypialni stanął też kosz dla kota – Hebel nowe miejsce bardzo sobie ceni, choć po 4 dniach przegryzł, zeżarł i rozniósł po mieszkaniu oba ucha 😉

Muszę też wdrożyć patent na przytwierdzanie na rzepy pudełek do górnej półki pod oknem – pokazywałam go w drugim odcinku programu Zróbmy sobie remont. To może zabezpieczy je przed kocimi zapędami.

W związku z tym, że postanowiłam łóżko przysunąć do ściany, zrezygnowałam też z symetrycznego rozmieszczenia lamp. Zostawiłam tylko jedną, nad nocnym stolikiem. Główny żyrandol z wikliny koresponduje z dywanikiem z juty. Na ścianie nad zagłówkiem wisi plakat autorstwa Wojtka Kossa – to wydruk jego ilustracji do tekstu Nelle Harper Lee, zatytułowanego „Zimowa noc na Manhattanie”. Przeczytacie go w serwisie magazynpismo.pl. I tu czas na małą autoreklamę i „proTIP” w jednym 😉 Jeśli wykupicie prenumeratę Pisma, dostaniecie dostęp nie tylko do wszystkich treści – tekstów, nagrań audio, komiksów czy żartów, ale też do okładek Pisma, które można pobrać w wysokiej rozdzielczości do wydrukowania i powieszenia na ścianę. TUTAJ znajdziecie aktualną ofertę.

No i jak Wam się podoba? Całość, poza renowacją szafki nocnej i instalowaniem półek zajęła dwa dni roboty na cztery ręce (tym razem w remoncie pomagał mi mój prywatny Majster, który bardzo chce dołączyć do ekipy Majsterek, ale na razie poddaję go licznym testom kwalifikacyjnym – jeśli wszystkie je zaliczy, to może zadebiutuje na blogu ;-))

No to już wiecie, gdzie teraz spędzam całe dnie, w czasie pandemii koronawirusa. Wkrótce pokażemy Wam nasze wnętrzarskie pomysły na zorganizowanie sobie homeoffice i pochwalimy się meblami, poddanych metamorfozie przez uczestniczki warsztatów Babskie ReKreacje, jakie razem z Gosią Budzich zorganizowałyśmy w czasie Dnia Kobiet.

Trzymajcie się ciepło i zdrowo!

Basia


 

*Partnerem tego cyklu jest JYSK

0 Udostępnij