#TrzyPoTrzy na luty, czyli design, majsterkowanie i Star Wars

#TrzyPoTrzy staje się powoli naszą małą tradycją. Podsumowujemy na blogu, co nas w danym miesiącu szczególnie zakręciło. Nie tylko w temacie majsterkowania, ale designu i popkultury. W lutym królowały wnętrzarskie blogi i pozytywnie zakręceni majsterkowicze. Alicja wciąż nie może zapomnieć o Azji i po powrocie z urlopu szuka inspiracji,  Sylwia jak zwykle oddaje hołd „Star Wars”, a Basia… no cóż, szlaja się po świecie i patrzy pod nogi 😉

Alicja

REC.ON czyli recycling dla profesjonalistów.

Jak wiecie uwielbiam nieoczywiste połączenia. Materiały, które na pierwszy rzut oka do niczego się nie nadają, a jednak przy odrobinie chęci można tchnąć w nie życie. I to jakie! Poznajcie Paulinę i Bartka Bieleckich, założycieli REC.ON. Sami o sobie piszą: Chcemy kreować dobry i solidny design, a przy tym propagować idee świadomego tworzenia, które powinno służyć zarówno odbiorcom, jak i środowisku. Jak mówią tak też czynią w ich ofercie znajdziecie niebanalne połączenia kół zębatych z tarczami hamulcowymi czy drewnem z odzysku. Najmniejsza część ze starego zdezelowanego samochodu znajdzie u Pauliny i Bartka zastosowanie i przybierze formę oryginalnej lampy, kwietnika czy stolika. Jest jeszcze jeden aspekt ich działalności, który szczególnie mi imponuje. Szerzą dobry design i pomagają spełniać marzenia. Podczas podróży do Ghany poznali człowieka, którego marzeniem było stworzenie zespołu muzycznego. Jak możecie się domyślać potrzebował pieniędzy. Najłatwiej byłoby sypnąć groszem, ale oni zrobili coś więcej kupili od niego pierwszych 50 torebek z kokosa (są extra! 🙂 ) i nawiązali stałą współpracę.

Red.con

REC.ON

Zoyka na niepogodę.

W totalnie innym klimacie jest blog Marty. Poznałyśmy się na Łódź Design Festiwal i od razu pomyślałam, że ta babka ma energię! Wszędzie jej było pełno, perlisty śmiech rozładowywał każdą, nawet najbardziej napiętą atmosferę (a wiadomo wśród blogerów bywa różnie, szczególnie jak zaczynają się prześcigać w statystykach i zarobkach 😉 ). Od tamtej pory regularnie zaglądam na jej bloga i czerpię energię zawsze, gdy coś fajnego wrzuci. Muszę przyznać, że jest to jedna z niewielu designerek, które nie boją się kolorów i odważnych zestawień! I tak też było tym razem. Luty właśnie wróciłam z wakacji, a tu ziąb i straszy. A u Zoyki na blogu zoykahome.pl zwariowane Walentynki w kolorach różowym i pomarańczowym. Co prawda nie jestem fanką sztucznych kwiatów, ale akurat tutaj wcale, ale to wcale mi to nie przeszkadza! Od razu +100 do energii!

zoyka

Zoyka

THINKK, czyli azjatyckie myślenie o designie

Jak miesiąc długi i szeroki tak i moje wybory są z różnych bajek. Dla tych z Was, którzy byli w Azji będzie to zupełnie zrozumiałe. Azja wciąga i ciężko jest wrócić do naszej rzeczywistości po tym jak nasyci się zmysły tymi kolorami, smakami, zapachami. Żeby zachować choć namiastkę tamtego klimatu, zaczęłam wertować strony internetowe w poszukiwaniu inspiracji i tak trafiłam na THINKK studio. Urzekły mnie ich projekty, z jednej strony bardzo powściągliwe w formie meble czy lampy, z drugiej feria barw i kształtów przy projektach mini mobili. Podoba mi się też użycie i łączenie  różnych materiałów, dodaje to charakteru każdej z rzeczy. Tu np. znajdziecie drewno w połączeniu z betonem:

thinkk

Sylwia

Aleksandra’s Furniture

Przemalowywane ale z wyczuciem i niekoniecznie na biało. Ze smakiem, z odrobiną szaleństwa i często wbrew obowiązującym trendom.

sekretarzyk przemalowany

Jestem ogromna fanką renowacji, ba wręcz przeróbek meblowych wykonywanych przez Aleksandrę, które pokazuje na swoim instaramie i blogu Aleksandra’s Furniture. Ola jak sama pisze: – Moje meblowe wariactwo zaczęło się tak naprawdę jeszcze w latach 90-tych, kiedy to jako niewyżyta plastycznie dziewczynka zaczęłam przemalowywać wszystko co wpadło mi w łapki. Na serio czyli na pełen etat z meblami pracuje od czerwca 2016 roku. Jestem samoukiem i nie mam w tym kierunku wykształcenia, tylko pasję nie do opanowania.  Moje ulubione projekty to meble które z pozoru są nie do uratowania, dlatego ogromna cześć moich „ofiar” pochodzi ze śmietnika, a dokładnie z centrum recyklingu.
Czujecie!? Kolejna majsterkowa, siostrzana dusza!
Ale tak naprawdę zakochałam się w jej projektach ostatnio, gdy pokazała całą serię mebli zrobionych dokładnie w takich barwach kolorystycznych, jakie marzą mi się do remontu mieszkania a konkretnie do mebli kuchennych: granat i naturalny, drewniany ciepły brąz. Nie żadna tam biel, czy szarość!

Sami zresztą zobaczcie.
aleksandras furniture meble

 

Nie znam się na A.k.a Zabawa w Budowie

Zazwyczaj zachwycamy się kolejnymi dziewczynami z majsterkowym zacięciem. Ale facet z fachem w ręku, oj tak, to też ma swój urok!
Zabawa w budowie

I takiego właśnie faceta naprawdę lubię oglądać na YouTube. Wprawdzie przez kilka miesięcy twierdził, że się nie zna, ale uwierzcie mi jest wręcz przeciwnie! Choć podobnie jak my jest samoukiem. Norbert opowiada, że majsterkowanie kręciło go od bardzo dawna, ale najczęściej niestety tylko teoretycznie.  – Wielka zmiana dokonała się jakieś cztery lata temu, kiedy kupiłem starego Fiata 125p i kilka książek a potem przez kolejny rok przywracałem go do życia. Drewno było już tylko kolejnym krokiem. Łatwość z jaką można na nim pracować i kontakt z czymś organicznym sprawiają, że taka pasja nigdy się nie nudzi. Jedynym ograniczeniem jest wyobraźnia. A na co dzień… pracuję w banku i z majsterkowaniem nie mam kompletnie nic wspólnego. Może dzięki temu tym chętniej schodzę do mojej piwnicy – do mojej równoległej rzeczywistości.

 

ARVE Error: Mode: lazyload not available (ARVE Pro not active?), switching to normal mode




Tak, tak, Norbert kręci filmiki w piwnicy! Ale jak to robi! Mega profeska, nic dziwnego, że wreszcie zmienił nazwę kanału na „Zabawa w budowie”. I tak naprawdę ta zmiana mnie zainspirowała, a konkretnie to że miał odwagę podkreślić jaką czerpie z majsterkowania przyjemność.

Sztuka z odległej Galaktyki

Nie ma co ukrywać jestem totalną maniaczką Star Wars. I na pytanie ile razy oglądałam Trylogię (chyba nie trzeba precyzować którą, bo jest Tylko Jedna oryginalna) z zasady odpowiadam: – Przestałam liczyć w okolicach roku 2000.
Ale Star Wars to coś więcej niż najlepsze fantasy (no dobra dobra gwiezdna opera) to także bardzo wysmakowana i nie tylko na swoje czasy śmiała wizja artystyczna. To jak wizualnie skonstruowano stroje, postaci i scenografię Galaktyki było kamieniem milowym dla popkultury.
Zdehumanizowane białe mundury szturmowców, czarny kostium Vadera, nawiązujące do japońskich kimon stroje jedi… to wszystko jest dziś już globalnymi symbolami.
Ale Gwiezdne Wojny i ich uniwersum stały się też inspiracją dla dziesiątek artystów. Zarówno takich, którzy projektują plakaty i ilustracje na zlecenie LuckasFilm/Disney jak i tworzących niezależnie.
17274198_10208447248967433_1515248942_n
Najbardziej znane prace zebrano właśnie w tym wydawnictwie. Od klasycznych już dzieł Grega Hildebrandta, który był autorem plakatów do pierwszej Trylogii i są wykonane w stylistyce charakterystycznej dla lat 80. Ten do Nowej Nadziei mam zresztą w domu.
Poprzez Stephena Hayforda, który sceny z filmów skrupulatnie odtwarza na instalacjach z plastikowymi zabawkami. Aż na prace Karen Halion, która połączyła popkulturę ze stylistyką znaną z secesji.
Magazyn jest pełen takiego dobra, że już wiem jaki sznyt zdobędzie jeden z mebli, który czeka na renowację. Choć trochę kołacze mi się po głowie: „I have a bad feeling about this” to przecież jest oczywiste, że „Do or not do. There is no try”. 

Basia

Projekty na szóstkę z plusem

Na ASP się ostatecznie nie wybrałam, ale rokrocznie absolwentom uczelni artystycznych kibicuję i z uwagą śledzę ich prace. W Warszawie często wpadałam na fuksówkę i oglądałam prace dyplomowe „na żywo”. Ale teraz coraz rzadziej mam na to czas. O wycieczkach do innych miast nie wspominając. Dlatego z chęcią przeglądam zestawienia z cyklu „naj, naj…”.  Portal Font nie czcionka trzeci rok z rzędu przygotował ranking najlepszych dyplomów ASP 2016. Znalazło się tam aż 72 prac, podzielonych na kilka kategorii i opatrzonych zdjęciami. Nie będę wam opisywać wszystkich najciekawszych projektów, sami zobaczcie!

Zrzut ekranu 2017-03-15 o 07.51.15

Na zachętę dodam tylko, że w działce design jest aż kilka rzeczy, za które dałabym się pokroić! Jak choćby plecak „Nomad”, który po rozłożeniu pełni rolę maty do spania (szkoda, że autor nie pokusił się na bardziej kobiecy model ;-)). Świetny jest też balkonowe stoliko-krzesło. Ten projekt przypomniał mi o naszym, majsterkowym, składanym stoliku na balkon>>>, który do dziś mi służy. Najpiękniejsze bezapelacyjnie zaś są skrzypce elektryczne autorstwa Tomasza Kwolka. Po prostu kosmos! Szkoda, że nie można posłuchać jak grają.

Zrzut ekranu 2017-03-15 o 07.50.51

 

W dół patrzę!

Końcówkę lutego spędziłam w Barcelonie na targach Mobile World Congress. Ale ani stara-nowa Nokii 3310 (choć mówiąc szczerze, design i wykonanie odświeżonej wersji kultowego telefonu nie powalają), ani nawet fotel do rozrywki Virtual Reality, który obracał się wokół własnej osi, nie zapadły mi w pamięć tak, jak hiszpańskie wnętrza. Obrotowy fotel i rozrywka spod znaku VR dały się co prawda we znaki błędnikowi, który szalał przez najbliższą godzinę, ale o tym kiedy indziej. Pocieszające, że cała ta przygoda nie skończyła się pawiem 😉
Najfajniejszą inspirację w czasie tego wyjazdu znalazłam…. na podłodze. I to dosłownie. Mozaika w kamienicy, w której miałam przyjemność nocować, powalała na kolana. Niby wzorzysta, kolorowa, odważna, a jednak elegancka i pełna harmonii.

hiszpanska-mozaika-podloga

Z Barcelony wróciłam obładowana hiszpańskimi magazynami o wnętrzarstwie i zasiadłam do szperania w poszukiwaniu inspiracji. Świetne zestawienie znalazłam na bogu Magdy z bloga WnętrzaZewnętrza i Martyny z bloga Pozytywne Wnetrza.  Ale wciąż czuję niedosyt. Chyba czas by Majsterki zgłębiły temat, marzy mi się taka mozaika w domu…. 😉

Wojna w pokoju

Wnętrzarski akcent najbardziej zaskoczył mnie z kolei na ekspozycji gdańskiego Muzeum II Wojny Światowej. O politycznej wojnie wokół tej placówki nie będę pisać. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o całym zamieszaniu, wpadajcie na mój ukochany dziennik.pl.
Faktem jest, że obiekt jest na razie jest dla zwiedzających zamknięty, ale na szczęście na indywidualne oprowadzanie wpuszczają dziennikarzy.

Już sam budynek muzeum robi wrażenie, powalona bryła, łącząca elementy szkła, cegły i betonu niczym Krzywa Wieża w Pizie ma szanse stać się znakiem rozpoznawczym Gdańska. Projekt stworzyli, co ciekawe, Polacy – Studio Architektoniczne „Kwadrat” Sp. z o.o. z Gdyni. Wystawa jest prawie gotowa, a wnętrzarski element to część muzeum przeznaczona dla dzieci. Historycy wpadli na genialny pomysł by pokazać oblicze wojny oczami dziecka.

IMG_0527

A jednym z elementów wystawy “Podróż w czasie” jest odtworzone z detalami mieszkanie polskich inteligentów. Widzimy trzy wersje tego samego salonu z różnych okresów wojny. Pierwsza, z piękną serwantką art deco, radiem, portretem Piłsudskiego na ścianie, przedwojennymi gazetami na antycznym stole i szkatułką z biżuterią na komodzie. Tak wyglądał salon w pierwszym dniu wojny. Potem widzimy trzy kolejne odsłony tego samego pokoju, które pokazują, jak zmieniało się życie jego mieszkańców w czasie okupacji: radio znika, bo Niemcy wydają Polakom zakaz słuchania go. Na ścianach nie ma już portretu Piłsudskiego, a szufladach pojawiają się za to nowe dokumenty: kenkarta z napisem “Warschau” i „gadzinówki” zamiast gazet. Detali jest więcej. Autorzy zadbali o każdy, najdrobniejszy szczegół, także wnętrzarski. Ostatni pokój jest zrujnowany, ma już wielką wyrwę po bombie w ścianie i worki z napisem UNRRA od Amerykanów. Całość robi niesamowite wrażenie. Mam nadzieję, że doczeka się otwarcia w niezmienionym kształcie.

 

0 Udostępnij