To nie będzie kolejny post wychwalający blogerski zlot w Gdyni. Podczas See Bloggers usłyszałyśmy radę, by nie bać się kontrowersyjnych, otwartych opinii. I z chęcią się do niej zastosujemy.
„See Bloggers to największy festiwal blogerski w Polsce, obowiązkowy punkt w kalendarzu każdego blogera” – zachwalali organizatorzy. Uwierzyłyśmy, pojechałyśmy, a teraz musimy niestety trochę „pojechać”. Choć doceniamy, że są ludzie, którzy takie duże (w końcu aż na 600 blogerów!) imprezy ogarniają, to jednak nie chodzi chyba o to, by w ramach podziękowania wystawiać im laurkę, tylko by szczerze ocenić, co się udało a co nie.
Oszczędzimy Wam opisów dojazdu do Gdyni Pendolino, knajp w których jadłyśmy i zachwytów nad rozdawanymi na konferencji za darmo kosmetykami. Takie rzeczy możecie sobie poczytać na innych blogach. Skupimy się na mocnych i słabych stronach całego wydarzenia. Bo choć blogowanie zaczęłyśmy niedawno, to mamy spore doświadczenia zawodowe, a więc z jego perspektywy kilka rzeczy nam się podobało, a kilka stanowczo nie.
Zacznijmy od minusów…
Przerost formy nad treścią. Techniki NLP używane przez Piotra Buckiego podczas wystąpienia „Blog your brand. Brand your blog. Jak tworzyć markę blogera od początku i nie wtopić” – przyznamy się, że już dawno nie miałyśmy takiego ubawu, no stand-up klasy światowej. Ale chyba nie o to chodziło Buckiemu, który przedstawia się jako „trener, konsultant, dziennikarz, aktor, wykładowca, a także praktyk komunikacji interpersonalnej oraz korporacyjnej”. Człowiek, jak widać bardzo wielu zawodów, ba talentów. Niestety w gąszczu formalnych chwytów i opowieści, jak to można bloga prowadzić choćby o „dbaniu o brwi” (tak serio, od tego zaczął swój wykład), zginęło trochę ciekawego przekazu. Podobnie było z wykładem „Krop po kroku do profesjonalizacji” by Eliza Wydrych. Może i Fashionelka, miała jak najlepsze intencje, ale jednak jej wykład o profesjonalizacji kontaktów między blogerami a klientami strasznie nas rozbawił. Już na samym początku bo zaczął się od slajdu z błędem, ale to wybaczamy, bo nam też się to czasem zdarza, ale później było wiele oczywistości, a wręcz zasad dobrego wychowania. Całe wystąpienie ewidentnie było dla ludzi bez doświadczeń zawodowych, którzy „kiedyś zobaczyli blogera na ściance i postanowili zostać, jak on, sławni i bogaci”.
Pieniądze, pieniądze, pieniądze – odmieniane przez milion przypadków. Z See Bloggers można by wyjść z przekonaniem, że miarą sukcesu blogera jest to, ile hajsu na blogowaniu zarabia. Niby ważne by pisał fajnie, merytorycznie, ciekawie, ale tak naprawdę liczy się tylko, ile kontraktów z agencjami udało mu się podpisać.
Może jesteśmy idealistkami, ale (choć same na blogowaniu zarabiamy), przecież jest naprawdę bardzo dużo świetnych blogerów niekoniecznie monetyzujących się na dealach, a robiących ciekawą, przydatną robotę. I zgodnie z tym co mówiła Agata Olejniczak z Onetu, dzięki swojemu profesjonalizmowi przebijających się do mediów. Wymienimy choćby tych, o których same z racji wykonywanej na co dzień pracy pisałyśmy: Mateusz Rac prowadzi świetnego bloga o biznesowych kulisach muzyki POP PopRunTheWorld i w Dzienniku Gazecie Prawnej na temat przyszłości tej muzyki miał czterostronicowy wywiad. Mateusz hajsiku z bloga nie wyciąga, choć pewnie mógłby, a już na pewno powinien startować w najbliższym plebiscycie na Bloga Roku. Inny przykład – Łukasz Przybełek, czyli Lotoholik, który objechał już korzystając z przeróżnych zniżek i okazji 65 państw świata, właśnie rzucił pracę i wyprowadza się do Malezji, a w Dziennik.pl dosłownie przed kilkoma dniami opowiadał nam, jak zaczął taką przygodę. Też pewnie mógłby liczyć na sponsoring biur podróży czy linii lotniczych, ale bloguje bo lubi, a nie tylko dla biznesu. Obu na SeeBloggers nie było.
Praktyczność – rozumiemy ten zlot miał być taki bardziej „biznesowy”. I fajnie. Tylko w takim wypadku warto zadbać o bardziej pragmatyczne treści. Jarek Lipszyc z Fundacji Nowoczesna Polska, to ciekawy mówca, człowiek z twardymi przekonaniami na temat praw autorskich, które na pewno warto poznać. Można się nawet zgadzać, że funkcjonujemy w „Mordorze praw autorskich”, ale co z tego skoro prawo to prawo i jednak bardziej niż wykład o tym, że jest złe, przydałyby się porady, jak prowadząc bloga, by go nie łamać. A min jest sporo. Brak takiego poradnikowego, bardziej przydatnego przekazu na zlocie zainspirował nas i na przyszły tydzień przygotujemy wraz z kilkoma prawnikami poradnik o największych i najczęściej popełnianych przez blogerów prawno-autorskich grzechach.
Ale żeby nie było, że tylko hejtujemy. Sporo nam się podobało.
Fajni ludzie – tacy jak choćby Dorota z Baba Ma Dom, którą wreszcie na żywo miałyśmy okazję poznać ;). Młodzi, starsi, kolorowi, po części hipsterscy, po części wylaszczeni, i to jest świetne, bo w kraju wieczne wciskanego nam kitu „stój w kącie, a znajdą cię” super jest zobaczyć, że jest coraz więcej osób które w kącie nie stoją i stać nie chcą. To zachęta do takiej otwartej, aktywnej postawy była właśnie najlepsza w przemówieniu Buckiego. My tam jednak uważamy, że warto by do niej dołożyć jeden ważny element: za tą pewnością siebie niech idzie coś mądrego, ciekawego do przekazania.
Właśnie o tym czymś mówiła Agata Olejniczak z Onetu. O znajdywaniu ciekawych, ważnych niszy, nie zawsze wydawać by się mogło biznesowych i medialnych. O tym by w blogowaniu równać do najlepszych, by szukać wzorców w tym, jak się pisze, nagrywa wśród najlepszych i to nie tylko blogerów ale i dziennikarzy. By się uczyć, by szukać nowych rozwiązań. Fajne, merytoryczne, oparte na ciekawych casach wystąpienie.
Wariacka energia Martina Stankiewicza, no dobra przekonał nas do Snapa. Konto mamy od kilku tygodni, tyle że wciąż zastanawiałyśmy się czy nam do czegokolwiek się przyda. W końcu jednak nie celujemy za bardzo do „gimbazy”, a Snapchat, póki co, jest używany głównie przez nastolatki lub studentów. Dzięki Martinowi już mamy pomysł jak Snapchata używać i za kilka dni wystartujemy tam na poważnie.
No i w końcu: Gdynia – Trójmiasto jest zawsze dobre! A dodatkowo trafiłyśmy na świetne miejsce noclegowe prowadzone przez niezwykle miłą, pomocną i uroczą Malwinę oraz jej brata Roberta. Nie dość, że wynajmują świetne mieszkanie na AirBnb (a w nim klatka schodowa czadersko „wytapetowana” kolorowymi magazynami, domowe muffiny i karteczki życzące miłego pobytu!) to jeszcze prowadzą dwa ciekawe blogi: trójmiejski Trzy w jednym i fotograficzno-podróżniczy Gruby album. Gdyby nie ten wyjazd mogłybyśmy na nie nie wpaść, a tak kolejne fajne miejsca w sieci znalezione!
Czyli wyjazdu w żadnym razie nie żałujemy. Dał nam sporo do myślenia, także o tym, jak chcemy i jak nie chcemy blogować.
Właśnie przyszły zaproszenia na Blog Forum Gdańsk. A właściwie to jedno, bo jakoś się nie dogadałyśmy i tylko jedna z trójki się zgłosiła. No klasyka, gdzie Majsterki trzy, tam… ;-). Zastanawiamy się czy pod koniec września, któraś z nas ma tam jechać, poświęcić weekend czy może lepiej jakieś warsztaty urządzić w – mamy nadzieję wtedy już gotowym – naszym nowym lokalu?
W weekend zaś w Warszawie odbędzie się spotkanie z cyklu BloginTalk o przyszłości blogów wnętrzarskich (o to może być fajne, takie bardzo praktyczne…) Tym razem mamy wszystkie trzy zaproszenia, ale pójść uda się chyba tylko jednej. No wiecie, klasyka ;-).
Powinnyśmy jakąś błyskotliwą pointą zakończyć ten wpis. Ale chyba nie mamy nic wybitnego na tę okoliczność. No chyba tylko tyle, że musimy same sobie poszukać drogi, jaką chcemy pchać dalej naszego blogaska.
Wasze blogujące M.