Długo robiłyśmy podchody do tego stylu. Zbyt delikatny, kobiecy, za bardzo „słitaśny”, albo babciny – uznawałyśmy – a poza tym do mieszkania żadnej z Majsterek ani meble ani dodatki shaby chic nie pasują. Te aniołki, różyczki, koroneczki… To nie dla nas. A potem pomyślałyśmy, że przecież możemy to zrobić po swojemu. Wszak wokół każdego ze stylów można tworzyć autorskie wariacje.
Na warsztat poszła szafka nocna z odzysku. W tym odcinku pokazujemy, jak ją oczyściłyśmy ze starych powłok:
ARVE Error: Mode: lazyload not available (ARVE Pro not active?), switching to normal mode
Po oczyszczeniu okazało się, że szafeczka ma bardzo sfatygowany blat oraz jedną ze ścianek bocznych, za to stan drzwiczek jest niemal idealny. Poza tym mają one fantastyczny układ forniru na froncie – cztery kawałki tworzą swoistą mozaikę drewnianych słojów.
Dlatego uznałyśmy, że drzwiczki pozostaną naturalne. Za to pozostałe części postanowiłyśmy pokryć farbą kredową, która w świetnie się sprawdzi w pracach spod znaku vintage i shabby chic, bo chodzi nam głównie o efekt postarzenia. To on jest w shabby chic najważniejszy!
„Sfatygowany szyk”, jak tłumaczy się na polski nazwę ukutą przez Rachel Ashwell w ciągu kilku dekad opanował nie tylko mieszkania tradycjonalistów z Wielkiej Brytanii, którzy tęsknili za meblami z duszą ale i pół Stanów Zjednoczonych zafascynowanych francuską czy angielską prowincją. To dlatego w shabby chic tak często spotykamy stylizowane na antyki mebelki z giętymi nogami, bogatymi zdobieniami. Wszystkie łączy retro wygląd. Przecierki, spęknięcia, patyna, rdza, wypłowiałe, pastelowe kolory – głównie biel, róż i beż – to znaki rozpoznawcze shabby chic.
Ale w naszym przypadku róż odpadał. Postawiłyśmy na pastelową, lekko złamną miętę.
Zanim jednak zaczęłyśmy malowanie w ruch poszła świeca. Świecowanie drewnianych powierzchni sprawia, że farba w nie nie wnika, łatwiej potem o przecierki. Zwłaszcza, że nie miałyśmy czasu (a dlaczego go nie miałyśmy wyjaśniamy poniżej) na to by nakładać kilka warstw farby. Pamiętajcie tylko, by z woskiem nie przesadzić i prowadzić świeczkę wzdłuż ułożenia słojów.
Ostatecznie nałożyłyśmy dwie warstwy miętowej farby, bo w czasie nagrań tego odcinka (i tu się wyjaśnia ten nasz brak czasu na długie dopieszczanie mebelka) nie miałyśmy więcej czasu na eksperymenty. Ale świetny efekt przenikania się kolorów można uzyskać łącząc dwa odcienie farby i nakładając kilka ich warstw – za każdym razem robiąc przecierkę.
Gdy tylko farba wyschnie przecieramy mebel watą stalową – mocniej przykładając się do brzegów, kantów i wszelkich elementów narażonych na otarcia, delikatniej obchodząc się z gładkimi powierzchniami. W ten sposób uzyskałyśmy przetarte, podniszczone ranty, widoczne na zdjęciu poniżej.
Bardzo charakterystycznym dla tego stylu elementem ozdobnym są kwiaty – głównie róże, ale my za różami nie przepadamy, wolimy polne kwiaty. I taki motyw pojawił się na blacie, który ozdobiłyśmy metodą decupage.
Zresztą zobaczcie sami krok po kroku, jak zmieniałyśmy oblicze naszej szafki!
ARVE Error: Mode: lazyload not available (ARVE Pro not active?), switching to normal mode
Jako, że shaby chic to pochodzący ze Stanów Zjednoczonych, to mebel wykończyłyśmy porcelanowa gałką wprost ze sklepu ze starociami z nowojorskiej Chelsea, skąd kiedyś przywiozłyśmy cały woreczek przeróżnych, fikuśnych gałek (jest nawet kot i ważka) czekających na swoje projekty.
Macie jakieś pytania, sugestie, spostrzeżenia? Piszcie do nas śmiało! Odpowiemy na Facebooku i poprzez maila ([email protected])
Wasze M.