Nie macie wrażenia, że Boże Narodzenie to ten jeden jedyny i wyjątkowy moment w roku na który tak bardzo czekamy, a kiedy już nadchodzi to padamy na twarz? My tak miałyśmy przez ostatnie kilka lat, w tym roku chcemy rozłożyć siły trochę rozsądniej. Dlatego wspólnie przygotowałyśmy krótki poradnik ze świątecznymi pomysłami na ostatnią chwilę. Jak robić, żeby się nie narobić i mieć siłę żeby celebrować ten niezwykły czas z najbliższymi. I tak: Alicja podpowie jak udekorować dom oryginalnie i ponadczasowo, Basia podpowie co dać w prezencie, a Sylwia co postawić na stole by było efektownie ale bez zarobienia się po łokcie!
Alicja
Napisy na ścianę
W małych mieszkaniach zazwyczaj jest problem z choinką, bo się po prostu nie mieści. Poza tym jak ktoś tak jak ja jest przysłowiowym słoikiem i na święta wyjeżdża odwiedzić rodzinę za miastem stawianie żywej choinki traci sens. No i jako posiadaczka dziecka i dwóch kotów wolę nie ryzykować życia żadnego z nich. Dlatego w tym roku postanowiłam świąteczny klimat wprowadzić w trochę inny sposób, mniej niebezpieczny i bardziej uniwersalny. Pamiętacie literkę M , którą robiłyśmy jakiś czas temu? Nie nie, nie będę robiła całego napisu sama, przeczyłoby to zasadzie, że ma być prosto. Szukałam jakiegoś innego rozwiązania i w ten sposób natrafiłam na stronę mylionshome.pl Znalazłam tam sporo inspiracji, nie tylko świątecznych… ale o tym innym razem. Skupiając się na Bożym Narodzeniu, znalazłam tam fajne napisy na ścianę i tym razem zamówiłam je przez internet. Nie jestem fanką napisów motywacyjnych samych w sobie, ale są takie okazje i takie miejsca, ze tego typu ozdoby sprawdzają się idealnie. Dla mnie tak właśnie jest z ozdobami świątecznymi: bo przecież każdemu z nas marzą się białe, puchowe święta. Poza tym jednym z większych atutów jest to, ze taki napis można szybko wymienić na inny jak się znudzi i nie wymaga to dużego nakładu pracy!
Las w słoiku?
No, ale przyznam szczerze, że bez odrobiny zielonego choinkowego akcentu to jakoś tak łyso… Więc za sprawą Oli Kujawskiej, którą poznałyśmy na samym początku naszej majsterkowej drogi zagości na naszych salonach Glass Garden. Trend który na dobre zadomowił się w miejskich przestrzeniach. A ja jako człowiek „ze wsi”, a właściwie małego miasteczka szczególnie w tak wyjątkowych chwilach jak Święta tęsknię za kontaktem z naturą. Za lasem, który jest po drugiej stronie drogi, za rzeką, która o każdej porze roku jest niezwykłym zjawiskiem, za gwiazdami na niebie. Ola w swojej twórczości pokazuje właśnie, że nawet w małym mieszkaniu w Warszawie mogę mieć prawie wszytko. Poza tym, może to być fantastyczny prezent! A o samej Oli Wam jeszcze napiszemy, bo tak fantastyczne i wszechstronne babki trzeba po prostu znać.
W co się ubrać?
Dekoracje dekoracjami, ale o siebie też trzeba zadbać. I tu kluczowa kwestia w co się ubrać. Zazwyczaj stałam przed szafą i się zastanawiałam po co to wszystko… skoro i tak skończymy w kapciach oglądając po raz któryś Kevina?? W tym roku, jako że właśnie dobijam tego szlachetnego wieku średniego jak to kiedyś powiedziała sama królowa Elżbieta o babeczkach 35-letnich idę na łatwiznę. Wygoda przede wszystkim i jest sweter z reniferem jak u Bridget Jones… no jeszcze obciskające gacie i będzie komplet!
Basia
Prezent od serca
No dobra, o książce już było. Pamiętajcie, że cały czas możecie ją kupić np. tutaj. Ale miło jest też dać drugiej osobie coś co się samemu zrobiło. Może dlatego, że sama się przekonałam, że szycie wcale nie jest takie trudne. A projekt fajnej torby, która sprawdza się w każdych warunkach, można zrobić w 2-3h. No ok my miałyśmy u swojego boku Janka Leśniaka, ale i bez niego, ale na podstawie jego wykrojów jesteście w stanie to zrobić. Zobaczcie same:
Jak już musicie iść na skróty
Czyli jeżeli nie wyobrażacie sobie Świąt bez skarpet, to niech chociaż będą takie z przysłowiowym jajem. Osobiście jestem zwolenniczką teorii, że każda skarpeta znajdzie swoją parę niezależnie czy w tym samym kolorze i fasonie. Im bardziej kolorowo z pomysłem tym lepiej. Ba, nawet tak oklepany temat można fajnie zindywidualizować i dobrać odpowiednią kolorystykę i wzór. Nie bójcie się! Przywróćmy Polsce nowe pokolenie zbuntowanych bikiniarzy! Nawet jeśli puszczą nas w samych skarpetkach… A dla dam wersja de lux, czyli rajtuzy. Wśród Majsterek prym wiodą Rajtuzy Stołeczne, ale są też łódzkie czy ślónskie.
Opakowanie
Czasami nie liczy się aż tak bardzo co jest w paczce, ale jak ona wygląda. Przy rodzinnym stole spotykamy się z cioteczkami, wujami, kuzynostwem… wiadomo, że budżety domowe nie są z gumy i panuje u mnie tradycja, że każdego obdarowujemy drobiazgiem. Chociażby tymi skarpetami. Żeby podkreślić wyjątkowość świąt zawsze staram się prezenty fajnie zapakować. Coś co sprawi, że zobaczę uśmiech na twarzy dawno niewidzianej ciotki. Czasem wybieram akcent tradycyjny, świąteczny np. szary papier z pieczątkami, a czasem humorystyczny. Ważne, żeby było coś zrobione własnymi ręcami. A i ważne… to wcale nie zajmuje więcej czasu niż zwykłe zapakowanie w papier świąteczny, no i prezenty staram się kupować zdecydowanie wcześniej i przez internet.
Sylwia
Na słodko
Na przygotowanie piernika staropolskiego już jest stanowczo za późno. Ale nie ma co żałować. Owszem to pyszna klasyka klasyki, ale podpowiem Wam kilka przepisów na słodkości o wiele prostsze, mniej pracochłonne a równie odświętne.
Nie jest tajemnicą, że uwielbiam piec. A już szczególnie kocham pieczenie na święta czyli tak z rozmachem i pieczołowitością, z ozdabianiem i eksperymentami. Tyle, że wbrew temu co wydaje się wielu moim znajomym wcale nie muszę zarywać nocy by znowu poszczuć zdjęciami wypieków. Wystarczy znać kilka sztuczek by bez zacharowania się zaskoczyć wszystkich ciastami jak z cukierni.
- Po pierwsze warto sobie rozłożyć pieczenie na kilka dni. Sa przecież takie słodycze, które spokojnie można przygotować wcześniej (a przy okazji poćwiczyć silną wolę w ich nie zjadaniu) i takie które najlepiej smakują świeżo upieczone.
- Po drugie zamiast trudnych, pracochłonnych i często obarczonych sporym ryzykiem technik cukierniczych warto spróbować z prostszymi a mniej znanymi trikami.
- Po trzecie: tradycja jest od tego by ją dostosować do naszych gustów i smaków.
Tak więc zamiast przepisów na pierniki, makowca i keks zdradzę Wam moje trzy ulubione przepisy na świąteczne słodycze. Proste, zawsze udające się i do zrobienia na raty
Tarta na bogato
Migdały, marcepan i żurawina… Ich zapach w kuchni z miejsca robi taką odświętną atmosferę, że ta tarta po prostu musi być u mnie w domu na każde Boże Narodzenie. I co ważne: jako, że jest zrobiona na kruchym spodzie można ją sobie przygotować nawet 4-5 dni przed Wigilią.
Składniki na formę ok 20 cm:
Ciasto kruche:
– 180 g mąki
– 100 g zimnego masła
– żółtko
– ½ łyżeczki soli
– 1/4 szklanki cukru pudru
Masa:
– 200 g marcepanu
– szklanka mielonych migdałów
– 150 ml śmietanki 30%
– 2 jajka
– pół szklanki cukru najlepiej ciemnego
– garść suszonej żurawiny
– cukier puder do posypania
Przyznam się: używam wałkownicy do zagniatania ciasta kruchego. Wrzucam wszystkie składniki do głębokiej miski, przykrywam ją ściereczką i mikserem na najmniejszych obrotach je łączę. Potem wystarczy w tej misce dobrze ciasto zagnieść i gotowe. Szybciej i czyściej. Co więcej od razu robię podwójna lub potrójna porcję,nawet jak w planach mam tylko jedno ciasto. Reszta ląduje w zamrażalniku w folii aluminiowej i jest jak znalazł gdy pojawia się nagła potrzeba by szybko coś upiec.
Masa
Gdy już mamy gotowe kruche ciasto (koniecznie przed wałkowaniem dobrze je schłodźcie) zabieramy się za masę. A jest ona dziecinnie prosta. Miksujemy z sobą mielone migdały, jajka, śmietanę i cukier. Jeżeli chcecie by było bardziej odświętnie dodajcie i to tak od serca amaretto. Świetnie wzmocni migdałowy smak.
Ciasto rozwałkowujemy i dokładnie wyklejamy nim formę (jeżeli nie jest silikonowa, pamiętajcie o jej natłuszczeniu – nie musi to być dziś drogocenne masło, wystarczy odrobina margaryny czy oliwy i posypaniu bułką tartą). W spodzie widelcem robimy sporo mały dziureczek i wstawiamy do rozgrzanego do 180 stopni piekarnika na ok 7-10 minut. Tak by tylko lekko się podpiekło.
Na podpieczony spód ścieramy na tarce o grubych oczkach marcepan, na niego wsypujemy żurawinę i zalewamy migdałową masą.
Następnie pieczemy w ok 160-180 stopniach przez godzinę lub do suchego patyczka.
Dziecinnie proste a migdałowy zapach w cały domu przez kilka dni.
Sernik czy piernik?
Gdy nie możecie się zdecydować co lesze: mieć ciastko czy je zjeść, sernik czy piernik zróbcie 2 w 1. I co więcej upieczcie to ciasto na parze. Zapewniam: już nigdy nie bedziecie chcieli jeść tradycyjnie pieczonego sernika.
Składniki na formę ok 23 cm.
– czekoladowe, nadziewane owocami pierniczki ok 300 gram
– 500 gram mascerpone
– 250 gram Philadeplia lub 250 gram ricotty
– 30 ml śmietanki 30 %
– łyżka mąki ziemniaczanej
– 5 jajek
– pół szklanki cukru najlepiej ciemnego
– przyprawa piernikowa – 2 łyżeczki
– kwaśna marmolada lub dżem z pomarańczy
– 200 gram czekolady biała lub gorzka
– odrobina oleju rzepakowego lub kokosowego
Pierniczki… hm ja wiem, że to takie tradycyjne bożonarodzeniowe ciastko. Ale ja nie mam do nich specjalnie serca. Czasem piekę te klasyczne ale bardziej dla zabawy z ozdabianiem niż dla smaku.
Stanowczo wolę takie takie w czekoladzie nadziewane marmoladą. Do tego przepisu możecie oczywiście użyć domowych pierników ale mogą być też zwykłe kupne. Jedne i drugie w ilości ok 200 gram dokładnie rozbijamy, czy blendujemy na piasek/miazgę. Jeżeli nie są nadziewane i bez czekolady to po prostu to pokruszonych ciastek dodajemy trochę rozpuszczonej czekolady, tak by nabrały struktury „mokrego piasku”.
Dno tortownicy wyłożonej papierem do pieczenia i owiniętej na zewnątrz folią do pieczenia dokładnie wylepiamy tymi ciastkami i wstawiamy na kilkanaście minut do lodówki.
W tym czasie sery miksujemy ze śmietanką, cukrem, łyżką mąki ziemniaczanej, przyprawą piernikową i po kolei po jednym jajku (po jednym, by ser za bardzo nie zapowietrzył się). Najlepiej jest to zrobić blenderem, bo masa powinna być płynna.
Rozgrzewamy w tym czasie piekarnik do 220-240 stopni i nastawiamy wodę w czajniku by się zagotowała.
Na przestudzony spód wlewamy połowę masy serowej. Do piekarnika wstawiamy tortownicę na kratkę do pieczenia a poniżej jej wrzątek w naczyniu żaroodpornym. I zostawiamy do takiego gotowanio-pieczenia na ok 15 minut.
Po kwadrancie delikatnie wyciągamy ciasto i na lekko ściętym serze układamy warstwę z pozostałych pierników. Jeżeli są suche smarujemy je lekko dżemem. Delikatnie zaczynając od boków formy przelewamy resztę masy serowej. Wstawiamy ciasto do piekarnika, jeżeli woda wyparowała uzupełniamy ją. UWAGA: para w piekarniku jest gorąca więc uchylamy go delikatnie.
Pieczemy przez kolejne 10 mimnut w wysokiej temperaturze, apotem zmniejszamy ją do 100-120 stopni i już w chłodniejszym piekarniku pieczemy przez co najmniej godzinę. W tym czasie sernik nam bardzo wysoko urośnie by zacząc w miarę gotowania opadać i ubijać się.
Jeżeli chcecie ciasto bardziej puszyste pieczcie trochę krócej. Jeżeli wolicie bardziej kremowe zostawcie je w piekarniku nawet na półtorej godziny. I pamiętajcie o uzupełnianiu wody.
Pod koniec pieczenia rozpuszczamy czekoladę w kompieli wodnej. By nabrała połusku (jak kuwertura) dodajemy już na samym początku odrobinę oleju, dosłownie łyżeczkę.
Na gorącym jeszcze serniku rozsmarowujemy cienką warstwę marmowady lub dżemu. I polewamy czekoladą.
Sernik najlepszy jest po co najmniej 12 godzinach schłodzenia.
Babeczki z resztek
Kilka dni temu mojemu młodszemu bratu zachciało się po raz pierwszy upiec muffiny.
– Będą takie dobre jak Twoje, tyle że fit – zapowiedział.
– Fitt? Aha. Ale nie chcesz na pewno mojego przepisu? – dopytywałam.
– Nie już znalazłem w internecie.
– Aha.
Kilka godzin później:
– Sylwia jak pisze w przepisie 3/5 szklanek mleka to znaczy, że 3 czy 5? – zadzwownił w środku mojej pracy.
Popłakałam się ze śmiechu.
– To nie 3 czy 5 tylko trzy piąte!
– Aha. Ale ja już dałem 3. To co mam zrobić?
Kilka godzin później.
– Zrobiłem. Ale takie małe, twarde i nie słodkie wyszły.
– Chcesz ten mój przepis?
– No tak.
Tak więc: nie eksperymentujcie tylko bierzcie ten wypracowany i sprawdzony kilkadziesiąt razy przepis na pyszne i dziecinnie proste muffiny. Takie „co nic a nic się ich nie gniecie” i co więcej można je podrasować wszystkim co tam tylko macie pod ręką i zostało z innych wypieków.
Składnki na 12 sztuk:
Mokre:
1 jajko
100 gram serka homogenizowanego (najlepiej takiego tradycyjnego typu Rolmlecz)
kilka kropli dowolnego aromatu lub łyżka mocnego alkoholu – nalewki, Baileys,
1/4 szklanki oleju
Suche
1 szklanka mąki pszennej typu tortowego
1/2 szklanki cukru najlepiej ciemnego
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody
Mokre składniki łączymy ze sobą w jednej misce (wystarczy wymieszać je łyżką lub rózgą), suche w drugiej. A potem jedne z drugimi, mieszając tylko do względnej gładkości. Jak zostaną małe grudki to nie ma problemu.
Na koniec można dodać wszelkie ulubione składniki: posiekaną czekoladę (polecam białą!), suszone owoce (jak większe to też posiekane), wiśnie ze słoików, dowolny dżem, masło orzechowe czy nutellę (te ostatnie jako nadzienie, czyli do każdej babeczki osobno). Warto kombinować, bo dzięki temu za każdym razem wychodzi trochę inny smak.
Całą masę o lepkości zbliżonej do ciasta drożdżowego w ilości około 3 łyżek ładujemy do specjalnej formy na muffiny (pamiętajcie o papilotkach) lub silikonowych foremek i pieczemy ok 20 minut w temperaturze 180 stopni.
Jeżeli z muffinek chcecie zrobić wersję bardziej odświętną czyli cupcake wystarczy ubić serek maskerpone lub philadelphię z cukrem waniliowym i ozdobić ich wierzch. Wszelkie kupne ciastka mogą się schować.
Wesołych Świąt!
Wasze
M.