Jak wy to robicie, jak udaje się wam łączyć pracę na etacie z pracownią, warsztatami i blogiem? – słyszymy to regularnie. Wtedy opowiadamy pewien stary, żydowski kawał z brodą. O rabinie i kozie. Pewnie znacie, a jeśli nie, to szybkie przypomnienie:
Mosze mieszka z żoną, dziećmi, rodzicami i teściami. Wszyscy gnieżdżą się w małej chałupce. Przychodzi więc do rabina pomarudzić i poprosić o pomoc.
Nie da się dłużej wytrzymać w takich warunkach.
Na to mądry, stary rabin pomyślał, pomyślał i tak oświadczył: Mosze, ty kup sobie kozę.
Mosze zdziwiony zastanawia się, po co mu jeszcze koza? Ale skoro rabin doradził, to posłuchał się i zwierzę kupił.
Po tygodniu wraca:
Cóżeś mi doradził?! Teraz to dopiero mamy ciasno i głośno. Koza beczy, wszystko zżera i jeszcze cuchnie. Dramat rebe!
Na co rabin: Mosze, to sprzedaj kozę.
Mężczyzna zwierzę zgodnie z radą sprzedał i po kilku dniach dziękuje rabinowi:
Pomogło! Spokój, cisza, tyle miejsca mamy!
My we trzy jesteśmy jak ten Mosze. Mało nam było pracy – tej podstawowej dziennikarskiej i marketingowej (a nie jest to przecież robota od 9 do 17, oj nie!) – więc wymyśliłyśmy sobie Majsterki. Z prowadzeniem bloga, robieniem projektów, wizytami w telewizji też nam było za mało zajęcia, więc wpadłyśmy na pomysł z pracownią. A za tym poszły zbiórka crowfundingowa, remont i regularne warsztaty. W najgorętszym, remontowym okresie okazało się, że u Alicji powiększa się rodzina. Ale co tam. My nie damy rady? Nie ma mowy!
Owszem, nasz wewnętrzny głosik rozsądku mówił, a nawet krzyczał: Opanujcie się, teraz już wystarczy! Tak krzyczał i krzyczał, że w końcu udało nam się go zagłuszyć. I dobrałyśmy sobie kolejną kozę. A jaką, to pokażemy już za kilka dni 😉
Tak więc dziś niczym ten Mosze mamy już kilka kóz i wystarczy, że choć jedną z izby na chwilkę wystawimy, to nagle robi się tyle luzu, tyle swobody, tyle czasu wolnego…
Wystarczy spojrzeć na nasz ostatni weekend. To ten moment w tygodniu, kiedy teoretycznie większość normalnych ludzi ma wolne, ale nie Majsterki 😉
Było tak: poranne zakupy, całodzienne warsztaty z przerabiania skrzyń wojskowych dla 10 spragnionych majsterkowania kobitek, dokończenie renowacji dwóch krzeseł, przygotowanie projektów potrzebnych na przyszły weekend do naszej nowej „kozy”, plus kilka zdjęć na Instagrama, dwa wpisy na bloga i kilka zaległych maili do wysłania.
A to tylko majsterkowe działania, bo zwykłe życie przecież także nie zwalnia. U Basi mega wydarzenie, czyli wesele brata, tańce, hulanki, hektolitry wódki i tradycyjne poprawiny, które przeciągnęły się aż do poniedziałku. U Alicji zaś ostatnie przygotowania do przywitania Leona – trzeba odebrać kołyskę i fotelik, zamówić komodę oraz przygotować pokój do malowania. A u Sylwii wymiana ciuchów z kumpelami (skądś trzeba brać zapasy ubrań do niszczenia farbami oraz klejami w pracowni), wieczorny lot do Paryża na konferencję, a w międzyczasie jak zawsze na pięć minut przed deadlinem pisanie tekstu, który trzeba oddać w poniedziałek rano.
Luzik, z pół kozy jeszcze by się wcisnęło 😉
Ale nie wymieniamy tego wszystkiego po to, by udowodnić, że jesteśmy rozrywane, popularne i jakiego to ciekawego, światowego życia nie prowadzimy. Pfffffffffffff 😀
Chcemy Wam pokazać, że jedną z najważniejszych rzeczy, której nauczyłyśmy się podczas naszego majsterkowego życia to dobra organizacja pracy!
Naprzeciw wychodzi nam technologia. I to taka ze świata 2.0. Może i kochamy tradycyjne rzemiosło, ale w końcu nowoczesne z nas dziewczyny!
I tak na przykład dzięki Messengerowi rozmawiamy wszystkie trzy na raz, dzięki temu szybciej nam idzie dogadywanie wszelkich pomysłów oraz planów.
Dobry aparat w smartfonie pozwala zostawić ciężką lustrzankę na specjalne sesje w pracowni. A specjalna stacja dokująca umożliwia podłączenie telefonu pod każdy monitor. Dzięki temu ekran staje się komputerem połączonym z siecią komórkową, a pracownia zmienia się w biuro.
Nie my jedne działamy na kilku frontach na raz. Coraz częściej mówi się, że praca hybrydowa – czyli łączenie kilku zajęć – to będzie powszechny trend. Jako, że u nas to się sprawdza, oto nasz mały poradnik z jakich narzędzi i urządzeń korzystamy, by usprawnić pracę. W taki sposób, by w tym napiętym haromonogramie znaleźć jeszcze trochę czasu dla rodzin, przyjaciół, na kino, teatr, książkę i choć odrobinę snu.
1. Lumia 950
Zapomnijmy o czasach gdy komórka służyła tylko do rozmów telefonicznych. Smartfony są dziś naprawdę smart i spokojnie mogą zastąpić komputer, szczególnie w warunkach mobilnych. Nie wyobrażamy sobie naszej pracy bez smartfona pod ręką – na którym można szybko napisać, uzupełnić, sfotografować, wyszukać i poprawić każde zadanie, nad którym ślęczymy.
To właściwie jest dziś przedłużenie naszych rąk. I do takich właśnie zadań potrzebujemy komórki.
Lumia 950 (szczególnie jej wersja XL) daje radę. Jest wyposażona w ośmiordzeniowy procesor Snapdragon 810 i 3 GB pamięci RAM, a na takich wnętrznościach system operacyjny, czyli Windows 10 śmiga. Tak sieć, jak i apki czy obróbka zdjęć, działają błyskawicznie. I co ważne, nawet nadużywany, bardzo szybko się ładuje (do pełna w około godzinę).
I chyba największa zaleta: aparat. Kamera ma rozdzielczości 20 MP, aparat posiada optyczną stabilizację obrazu (przysłona f/1.9, matryca BSI o rozmiarze 1/2.4 cala). Efekt? Rewelacyjne, naturalne kolory, zdjęcia są szczegółowe także przy dużym powiększeniu, nawet ze sztucznym światłem dają radę, bo system automatycznie wybiera najbardziej optymalne ustawienia.
2. Continuum
Wystarczy niewielka stacja dokująca z trybem Continuum, w który wyposażona jest Lumia 950, aby pracować na smartfonie jak na PC. Podłączając duży ekran, klawiaturę i myszkę można korzystać z aplikacji uniwersalnych, zdjęć, przeglądarki, plików i dokumentów pakietu Office, dokładnie tak, jak robimy to na komputerze. A wszystko z tego niewielkiego urządzenia, które zawsze mamy przy sobie.
Co więcej, smartfon w tym trybie działa niezależnie – można dzwonić, pisać SMS, a na monitorze kontynuować pracę lub przeglądanie stron internetowych.
3. Kalendarz w aplikacji
Powiecie banał! To najprostszy, najbanalniejszy, ale i niezwykle wygodny sposób zarządzania czasem. Możemy w nim utworzyć kilka różnych kalendarzy: prywatny, służbowy, indywidualny lub współdzielony z innymi osobami, oznaczać je kolorystycznie, ustawiać przypomnienia.
A gdy pracuje się zespołowo, to pomoże nie tylko przypominajka o własnych planach, ale i informator o tym, co reszta zespołu ma na tapecie. Jesteś w drodze, ale autobus właśnie odjechał? Korzystając z nowej opcji „Spóźnię się” szybko poinformujesz wszystkich uczestników spotkania o poślizgu czasowym.
4. Flipboard
To mega pomoc dla osób, które muszą być na bieżąco z wiadomościami. Apka porządkuje newsy według wybranych kategorii. Wyświetla to, co nas interesuje, a jeśli nie mamy w danym momencie czasu na przeczytanie danego artykułu, można go zapisać, dzięki temu żaden artykuł nam nie umknie. Niestety wciąż nie działa dla polskich serwisów, ale za to te anglojęzyczne ma świetnie opanowane.
5. TED
Każdy szuka czasem inspiracji – nie mówię tylko w kontekście majsterkowania. A jeśli się uczyć, to od najlepszych. Dlatego warto zajrzeć do aplikacji TED. Znajdziecie tam pliki audio i wideo z prezentacji fascynujących ludzi: muzyków, technologicznych geeków czy biznesowych guru. Dostępnych jest ponad 1700 wystąpień, a co tydzień dodawane są nowe. I fajnie, że apka działa także w trybie Continuum – oglądając prezentację na telewizorze jednocześnie możemy odpowiadać na maile.
6. OneNote
Każdy dziennikarz przynajmniej raz w życiu przeżył dwie sytuacje: nie nagrał mu się na dyktafon wywiad i skasował pisany mozolnie tekst. A gdy już to się zdarzyło, to możecie się tylko domyślać, jak bardzo nieliteracki język słychać wokół.
I dlatego dziennikarze tak uwielbiają edytory tekstu, które automatycznie i na bieżąco go zapisują. Taki automatyczny zapis oferuje np. OneNote. I co więcej, daje możliwość udostępniania zawartości innym użytkownikom i pozwala na wspólną edycję.
Nawet jeżeli nie mają oni zainstalowanego programu, mogą przeglądać jego zawartość. Super fajna opcja, gdy piszemy nowy post – od razu cała trójka widzi, co się dzieje. Zapis informacji w chmurze sprawia, że dostęp do notatnika mamy z dowolnej platformy, poczynając od telefonu przez tablety, na komputerze skończywszy. I to opcje przydatne także w pisaniu bloga, ofert, harmonogramów, czy planowaniu projektów DIY. Dzięki temu wszystkie notatki zawsze mamy pod ręką i możemy je przeglądać oraz edytować zarówno na smartfonie, jak i na monitorze w trybie Continuum.
7. Instructables
Gdzie szukamy pomysłów? Między innymi w Instructables. Ta aplikacja pełna jest najbardziej nawet kosmicznych i czaderskich pomysłów. Od podpowiedzi jak przemalować mebel, po tutorial z wykonaniem małej, drewnianej katapulty dla dzieciaków na budowaniu kilkudziesięciu skrytek (nawet w monecie) skończywszy. Prawdziwa kopalnia DIY inspiracji!
Jak widzicie uwielbiamy ułatwiać sobie życie. Ale żeby było jasne. Żadne z nas perfekcyjne planistki i organizatorki. Wręcz przeciwnie. Jedna jest wieczne zgubiona. Druga nie ogarnia i np. znajduje rano klucz do mieszkania w zamku od drugiej strony. A trzecia, choć obiecuje sobie, że już nawet ćwierćkozy więcej nie przysposobi to i tak uproszona zgadza się czyjąś bidulą zająć.
Mimo wszystko jakoś nam się udaje wszystko spinać. Trzymajcie kciuki, by było tak dalej!
I napiszcie, jak Wam udaje się łączyć pracę, hobby i rodzinę? A najlepiej zróbcie dokumentację zdjęciową, bo za momencik ogłosimy razem z Microsoftem, z którym we współpracy powstaje cykl „Dzień z życia…” konkurs z mega-nagrodą do wygrania!
Wasze zarobione
M.