Ręka w górę, kto w dzieciństwie nie grał w klasy? W naszym przypadku ta popularna gra, częściej nazywana była „chłopkiem”, z uwagi na charakterystyczny kształt pól do skakania, które przypominały człowieka. Gdy byłyśmy małymi psotnicami to gra w klasy skutecznie konkurowała o miano najpopularniejszej zabawy z grą w gumę i „zbijakiem”. Ech, to były piękne czasy… Jeszcze przed pojawieniem się komputerów Commodore i Atari z wciągającymi River Raid i Prince of Persia na kasetach, które skutecznie odciągnęły nas od podwórkowych harców.
Ale wiecie co? Dziś, gdy komputerowe gry są dostępne na zawołanie to i tak podwórkowe gry wciąż są w cenie. Same nie zobaczyły tego na własne oczy.
Tydzień temu miałyśmy okazję gościć w Dzień Dobry TVN, gdzie razem z Filipem Chajzerem pomagałyśmy mieszkańcom Wołomina zbudować plac zabaw sfinansowany z budżetu partycypacyjnego. Mieszkańcy zbudowali tam już siłownię na świeżym powietrzu i super atrakcje dla dzieci, z piaskownicą i zjeżdżalnią na czele. Brakowało tylko roślin, miejsca na odpoczynek i czegoś wyjątkowego, specjalnnie dla nich wymyślonego, takiej wisienki na torcie.
Najpierw myślałyśmy stworzeniu płotu muzycznego albo tablicy do rysowania. Świetny, zwłaszcza dla najmłodszych mieszkańców osiedla, wydawał się też pomysł zbudowania ścieżki sensorycznej. Ale ostatecznie poszłyśmy w klasykę. Co najbardziej lubiłyśmy robić, gdy same byłyśmy małe? Grać w klasy!
Problem w tym, że na terenie placu zabaw nie było asfaltu – sama trawa i piasek. Nie można było więc zwyczajnie namalować siatki z cyferkami. Trzeba było pokombinować. Postanowiłyśmy „beton” skombinować same. Wybrałyśmy płyty betonowe z marketu budowlanego. Te nasze mają kształt kwadratu o boku ok 45 cm i grubości 5 cm. (jedna płyta kosztuje około 25 zł, ale na pewno znajdziecie coś tańszego). Wybrałyśmy wzór złożony z 10 płyt, ale płyt może być też 8.
Jako, że projekt musiał powstać szybko, to postanowiłyśmy wykorzystać sprej. Farby w spreju w kilku żywych, wesołych kolorach. Do malowania cyferek potrzebna była jeszcze biała farba. Cyferki wydrukowałyśmy w formacie A4 na zwykłym papierze – do wycięcia.
Jako, że w całym projekcie dzielnie pomagały nam dzieciaki chciałyśmy uprościć i usprawnić proces – zamiast używać szablonów, wycięte z papieru cyfry, przyklejałyśmy do płytek, całość dzieci malowały sprejem, a po odklejeniu papierowej cyferki wypełniały puste pole białą farbą za pomocą małego pędzelka.
Dzieciaki, nie dość że garnęły się do pomocy – co nas nie dziwi, w końcu nieczęsto mają okazję bawić się w graficiarzy – to płyty nie zdążyły dobrze wyschnąć, a dzieciaki szturmem zaczęły po nich skakać. Co więcej, parę z nich doskonale znało zasady gry w klasy. Możemy być więc spokojne, tradycja w narodzie nie ginie!
A Wy jakie gry pamiętacie z dzieciństwa? Piszcie w komentarzach.
PS.: Filip Chajzer na szczęście nie próbował nas całować, za to my próbowałyśmy go nauczyć skręcać paletowe meble. Z mizernym efektem. On jednak chyba wolał wąchać lazurę do zabezpieczania drewna i malować trawę na zielono 😉 A z resztą zobaczcie sami, materiał z DDTVN obejrzycie <<<< TUTAJ >>>>
Wasze M.